Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 24 grudnia 2013

Rozdział 23

                                                              Rozdział 23
"Między mężczyzną a ko­bietą przy­jaźń nie jest możli­wa. Na­miętność, wro­gość, uwiel­bienie, miłość - tak, lecz nie przyjaźń."
3 miesiące później "Wigilia"
Właśnie dzisiaj mijają trzy miesiące od mojego rozstania z Robertem.Jest mi bardzo ciężko.Jestem na niego zła.Jak mógł mi to zrobic?Przeciez podobno mnie kocha.Dziewczyny i Reus pomogli mi się pozbierac.Czy nadal go kocham?Tak.Kocham go i tęsknię,ale jakos nie umiem mu wybaczyc.Spotykamy się czasem na kawie,rozmaiwami i Robert prosi mnie żebym mu wybaczyła,ale...ja nie mogę.Dziś jest Wigilia.Czas,który spędzamy z rodziną.Niestety nie ja.W Dortmundzie jest taka śnieżyca,że loty są odwołane.Nie można się z tąd ruszyc.Kuba i Agata zaprosili mnie na Wigilię,bo oni także zostali uziemieni w Dortmundzie.Reusa nie ma.On się wycfanił i wziął urlop jeszcze przed tymi śnieżycami.Więc dom mam wolny.Z tego co wiem na tej Wigilii ma byc także Lewy.Trochę bałam sie tego spotkania,skladania życzeń.Ale cóż...Na studiach jestem najlepszą przyszłą dziennikarką.Po świątach mam przeprowadzic wywaiad z piłkarzami Bosussi.A teraz,jest godzina 13 i idę sie szykowac,ubrania na Wigilię spakuje w torbę i przebiorę się później,bo jadę wcześniej aby pomóc w kuchni Agacie.Ubrałam to.Wrzuciłam do torby kosmetyczke i ubranie na wieczór.Miałam sukienkę,te buty. Włożyłam jakis pierścionek (Zaręczynowy oddałam Robertowi) i zeszłam na dół.Pozostały mi jescze do zabrania prezenty.Ten dla Oliwii,ten dla Agi,ten dla Kuby i musiałam kupic coś jeszcze dla Roberta,postanowiłam,ze dam mu to,wygrawerowałam "Najlepszy piłkarzu na świecie,zawsze będę o Tobie pamietac".Nie wiem czy dobrze zrobiłam robiąc to,ale moje uczucie do niego nie wygasło.Muszę się zbierac,bo jest taka pogoda,że nie wiem kiedy ja dojadę do domu Błaszczykowskich.Reus zostawił mi swoje auto więc wsiadłam no niego i pojechałam.Jechałam 40 minut,przy czym zawsze zajmuje mi to 15-20 min.Wjeżdzając na ich posesje od razu zobaczyłam auto Lewandowskiego.Wzięłam 2 głębokie wdechy i wysiadłam z auta.Wzięłam wszytkie torby i podeszłam do drzwi.Zadzwoniłam i czekałam aż ktoś mi odtworzy.No tak.Otworzył mi nie kto inny jak sam Robert.
-Cześc.-Rzuciałam na powitanie do mojego eks.
-Hej.Pomóc?
-Nie.Poradzę sobie.-Weszłam do domu,zamknęłam drzwi i postawiłam wszytsko na ziemi.Zdjęłam kurtkę i weszłam w głąb mieszkania.
-Gdzie Błaszczykowscy?
-Pojechali po coś tam do sklepu.Mamy nic nie ruszac,bo Aga powie co i jak, jak wrócą.
-Yhm..Dobra,to ja...Idę obejrzec cos w TV.Idziesz?-Sama nie wiem czemu zapytałam się go o to...
-Pewnie.Film?
-A jaki?
-Jakiś świąteczny?
-Kevin sam w domu?XD
-Hahaha okej.-Cieszę się,ze będiemy oglądac film,bo szczerze mówiąc nie mam siły z nim rozmawiac,ani patrzec sie w jego oczy.Zatraciłabym się w nich,pocałowała go,a przecież chce zapomniec.Chce ułożyc sobie życie na nowo,jest to trudne,ale musze sobie radzic.Może jeszcze znajdę tego jedynego.Na pewno jest mi teraz trudniej zaufac ludzią.Nie wiem czy ten film to był pretekst zeby udziec przyed czymś co i tak kiedyś się stanie?Przed szczerą rozmową?Chyba tak,bo od tych trzech miesięcy nawet nie rozmawialiśmy co dalej.Wiem,ze musi to nastąpic,ale boje się tej rozmowy jak cholera.Czuje,że byłabym w stanie mu ulec.Najgorsze,że czuje,że on zaraz zacznie tę rozmowę.Modle sie żeby Błaszczykowscy przyjechali lada chwila.Ale ich nie widac i nie widac...
-Ewelina...-O nie...Tak myślałam.No cóż,albo teraz,albo nigdy...Przyjaciele.
-Tak?
-Bo widzisz...Ja...Kocham Cię,ale nie wiem co będzie dalej.Wybaczysz mi?
-Robert...To nie jest takie proste,na to potrzeba czasu.Dnia,tygodni,miesięcy,a czasem nawet i lat.Proponuję abyśmy zostali na razie przyjaciółmi.Tylko tyle mogę Ci na razie zaoferowac.
-Rozumiem...Wiedz,ze zawsze możesz na mnie liczyc i,że będę do ostatniego dnia czekac na Ciebie.Kocham Cię.-Spodziewałam się tego,uciekłam na górę,bo zaczęłabym płakac.Usiadłam w łazience i się rozkleiłam.Po 5 minutach usłyszałam,że wrócili.Poprawiłam makijaż i zeszłam na dół.
-No witam państwa Błaszczykowskich.Czekamy na Was z Robertem,a was nie ma!
-JEstem kochanie juz.Chodź do kuchni.
-Hej Oliwcia.już idę!
-Cesc ciocia.Ids bo mamucia cie wola.
-No idę kochanie,idę.-Poszłam do Agaty,która lepiła pierogi.Od razu wzięłam fatruch i pomagałam przyjaciółce.
-Ewelina?Przepraszm,że Cię tak zostawiłam samą z Lewym.Wiem ile Cię to kosztuje.
-Nie no nie przepraszaj.Jest wszystko okej.Jesteśmy przyjaciółmi...-Spojrzałam w dół i uroniłam jedną łzę.
-Ek,laska!Nie płacz!
-Dobra,dobra już.
-Kochasz go?
-A jak myślisz?
-Kochasz!
-No kocham,kocham....-Super.Robert to podsłuchiwał.Ale jak zobaczył,że ja się odwróciłam to od razu odszedł.Jeszcze tego mi brakowało.Dokończyłyśmy z Agą gotowanie i poszłam na górę sie przebrac.Wyszłam z łazienki po 30 minutach,na górze byłam sama.Kuba,Agata i mała Oliwia wyczekiwali pierwszej gwiazdki.Łazienka była daleko od schodów.Wyszłam i przestraszyłam sie,bo wystraszył mnie Lewy.
-Jezu!Wiesz jak mnie przestraszyłeś?!
-Oj..Przepraszam.-Chciałam go wyminąc,ale stanął mi na drodze.Przybliżył się do mnie i chciał pocałowac.JA zwinnym ruchem go ominęłam i ruszyłam na dół.On poszedł za mną.
-Ciocia! Wujek! Pielwsa gwiaźda!
-Ooo to siadamy do stołu.-Każdy z nas wziął opłatek.Złożyłam juz życzenia każdemu,został mi tylko Robert.Stanęliśmy na przeciwko siebie i zapadła ta niezręczna cisza.Przerwałam ją
-Więc Robercie-położyłam ręce na jego ramionach.-Życzę Ci wielu wygranych zarówno w Borussii jak i w Reprezentacji,abyś znalazł sobie kiedyś jakąś dziewczynę...-Nie dał mi dokończyc
-Już znalazłem.-Nawet nie wiem kiedy przybliżył się do mnie i pocałował.Nie mogłam nic zrobic,ręcami nie chciałam go dotknąc.Chciałam sie oderwac,ale on jakby mnie trzymał.Przerwałam to.Błszczykowscy wyszli akurat z małą Oliwią na górę po prezenty.-Mówiłaś,że mnie kochasz.-Jego oczy były takie smutne.Ale ja muszę sobie z tym poradzic.Weszli.Usiedliśmy do wspólnej kolacji.Jedliśmy kolejno 12 potraw.Po zjedzeniu przyszedł czas na upragnione przenty.Każdy otwierał z zaciekawieniem prezent.Ja zaczęłam od prezentu od Roberta.Była to ta bransoletka z wygrawerowynym "Zawsze będę Cię kochac ~ Twój Lewy",prawie się popłakałam.Robert też przeczytał mój grawer i prawie w tym samym momencie założyliśmy nasze bransoletki na ręce.Otworzyłam jeszcze prezent od Błaszczykowskich,kątem oka zauważyłam jak Robert zakłada na rękę jeszcze jedną bransoletke,pomyślałam,że dostał od Kuby i Agi.Więc i ja otworzyłam prezent,dostałam to (jedną z nich).To była druga połówka od bransoletki Roberta.Chyba każdy chce abyśmy do siebie wrócili,ale ja nie wiem czy jestem na to gotowa.Na razie chyba nie.Rodzinka poszła na górę,bo mała Oliwcia chciała aby rodzice obejżeli z nią bajkę i pobawili się.A później położyli spac.Znów zostalismy sami.Stałam przy oknie od tarasu i myślałam dlaczego to właśnie ja mam tak ciężko.Niebo było dziś przecudne.Nagle poczułam ręce Roberta na moich biodrach.
-Dziękuję za prezent.-szepnął do mojego ucha.
-Ja też.-Wtedy odwrócił mnie do siebie i spojrzał mi w oczy.
-Błagam Cię.Zapomnijmy o tym co się stało,chociaż dzisiaj.Jest Boże Narodzenie,ludzie sobie wybaczają.Może i Ty spróbujesz?
-Chciałabym,ale...Nie mogę.-Pocałowałam go delikatnie w policzek i odeszłam.Uslyszłam jak Robert wyszedł z domu.Martwię się.Czy on nic obie nie zrobi?Jak będę wracac do domu to może do niego zajrzę...Tymczasem podzwoniłam po znajomych,poskładałam im życzenia i poszłam na górę do małżeństwa i ich pociechy.Pożegnałam się i jakieś 2 godizny po Robercie wyszłam.Wsiadłam do białego opla Marco.Tak jak wcześniej założyłam wstąpiłam do Roberta.Światła były pogaszone,oprócz łazienki.Miałam jakieś dziwne przeczucia.Wbiegłam do domu i pobiegłam na górę do łazienki.Otworzyłam drzwi,na podłodze siedział Robert z zakrwawioną ręką.Szyba była rozpita,w drugiej ręce miał żyletkę.Jescze chwila i zacząłby się ciąc.Wzięłam od niego ostre narzędzie,wyrzuciłam do kosza i ukucnęłam przy moim Robercie.
-Co Ty do jasnej cholery chciałeś zrobic,co?!
-Chciałem...Oszczędzic sobie cierpienia.Dziewczyno ja nie potrafię bez Ciebie życ,ta...zdrada.Nie wiem co mi sie stalo.Nie mam wytłumacznia.
-Już dobrze....Ci...-przytliłam go do siebie.Wstałam i wzięłam apteczkę,opatrzyłam rękę Lewego i zabandażowałam ją.
-Dziękuję.Możesz już iśc i nie męczyc się ze mną...
-Pojebało Cię człowieku?!Spójrz na nasze bransoletki!Nie zostawię Cię teraz!-Spojrzal na mnie i chyba nie wierzył.
-Kocham Cię.-Nic nie powiedziałam tylko usiadłam na jego nogach i patrzyłam w jego błękitne oczy.Można byłoby się w nich utopic.Siedzieliśmy tak wpatrzeni w sienie długi czas aż w końcu któreś z nas przemówiło.
-Więc...Ewuś..Co u Ciebie?
-U mnie?-"Świetny moment na tego typu pytanie LEwy,świetny!"-Studiuje,po Świętach mam zrobic wywiad z BVB,jestem najlepsza na roku.
-Nooo.Moja dzielna dziewczynka.-Złapał moją twarz w dłonie i odważył sie pocałowac.Był to krótki,ale namiętny pocałunek.Niewiedziałam czy mam się cieszyc,czy płakac.Z jednej strony chciałabym aby bylo jak dawniej,ale..Przecież z Aśką mnie zdradził,teraz z tą dziewczyną.Nie wiem co mam myślec.-Przepraszam...Nie powinienem.
-Nic się nie stało.Przecież jesteśmy przyjaciółmi...
-Zostaniesz?-Nie wiedziałam czy mam sie zgodzic.Boję się,że wylądujemy w łóżku.Wstałam i pociągnęłam za rękę napastnika.
-Robert...Błagam Cię nie rób nic sobie...Jesteś dla mnie cholernie ważny,jakbyś coś sobie zrobił to...nie darowałabym sobie tego.Obiecujesz,że nie będziesz?
-Jeżeli tak Ci na tym zależy...Tak obiecuję.To zostaniesz?Pójdziemy na spacer...
-Dobrze.Przebiore się w coś ciepłego i możemy iśc.-Na szczęście miałam jeszcze jakieś ubrania u Lewego.Założyłam to (bez czapki) i zeszłam do gotowego Robetra.Bez słowa opuściliśmy dom.Poszlismy do parku.Tam zaczęliśmy się rzucac śnieżkami.Bylismy cali mokrzy.Wróciliśmy i od razu musiałam się przebrc.Niestety nie miałam czego na siebie włożyc,więc Robert dał mi swoją klubową koszulke i bluze BVB.Zeszłam na doł bo Robert zrobił nam kakao.
-Jestem.
-Pięknie wyglądasz,auu...
-Coś się stało?
-Nie,nie tylko ręka mnie zabolała.
-Pokaż.-Odbandażowałam rękę no i trzeba było zmienic opatrunek.Roberta bardzo bolało.-No i po co to było?
-Nie wiem...-Przybliżył się do mnie,położył zdrową rękę na mojej brodzie i przyciągnął ją do siebie.Nie mam już siły...Z jednej strony chce z nim byc i go kocham,ale z drugiej...Boję się kolejnego rozczarowania.Poddałam się jego pocałunką.Pragnęliśmy siebie.Calowaliśmy się inaczej niż kiedyś.Brakowało nam tego.Robilismy to jakby to miałby być nasz ostatni pocałunek.Oderwałam się po kilku pocałunkach i bez słowa udałam się na górę do pokoju gościnnego.Położyłam się na łóżku i odpłynęłam w krainę Morfeusza....
=====================================================================
Tada da dam!Proszę kolejny rozdział !! Wczoraj tak mnie wena złapała,że napisałam.Dzis zrobiłam poprawki i proszę.Zostawiam Wam do oceny.Paaa I jeszcze raz Wesołych Świąt! :*































2 komentarze:

  1. Rozdział jest genialny, czekam na kolejny i zapraszam do siebie na :
    robert-paulina-love.blogspot.com
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń