"Słusznie jest wybaczać winy proszącemu o przebaczenie."Rano obudziły mnie promienie słońca.Za oknem znow padał śnieg.Chcąc,nie chcąc musiałam podnieśc się z wygodnego łożka ubrac się.Założyłam to samo co wczoraj,bo nie mam tu innych ubrań.Weszłam do łazienki i nałożyłam makijaż.Ubrana już zeszłam na dół.Robert już był w kuchni.
-Eeee....Ewelina,czy...Po wczorajszym jest coś nie tak między nami?
-Nie,Robert.Wszystko w porządku.
-A poszłabyś ze mną na sylwestra?Klub organizuje.
-Mogę iśc.-posłałam mu przyjacielski uśmiech.
-Co dziś robisz?
-No jadę do domu,a tam...Nie wiem.
-Może pojedziesz ze mną do dzieci,do szpitala?
-Oooo,świetnie!Z chęcią.Tylko muszę jechac ogarnąc się.
-To przyjadę za 40 min.Pasuje?
-Super.Paa-podeszłam do niego i dałam mu lekkiego buziaka w policzek.Wyszłam z domu i wsiadłam do samochodu Reusa.Robert przyglądał mi się przez okno.Wyjechałam z jego posesji i po 10 minutach byłam u Marco.Wysiadłam z auta i weszłam do domu przyjaciela.Tak jak wczoraj,nikogo tu nie było.Weszłam na górę do łazienki i weszłam do wanny napełnionej wcześniej wodą.Siedząc tu zapomniałam o Bożym świecie.Minęło jakieś 20 min,a ja usłyszłam dzwonek do drzwi.To Robert?Miał byc za 40 min.Założyłam bieliznę i owinęłam się w ręcznik.Zeszłam na dół i otworzyłam dobijającemu się do drzwi "ktosiowi".Był to Robert...
-A to Ty...Mam jeszcze 20 min prawda?
-Tak,tak,ale chciałem...Mogabys pomóc mi zmienic opatrunek?Bo tak to spóźniłbym się do dzieciaków.
-Aaaa oczywiście.
-Bardzo ładnie wyglądasz!-Poruszły brwiami.
-Ha ha ha,ale śmieszne.Idę się ubrac i zaraz do Ciebie zejdę.-Pobiegłam na górę do łazienki,ubrałam wcześniej wybrane ubrania i zeszłam do mojego ex.-Jestem.Siadaj.
-Już,już.-Usiadł na kanapie,a ja zdjęłam z jego ręki ten bandaż.
-Bardzo boli?Jest już lepiej niz wczoraj.
-No trochę mniej.-Posmarowałam to maścią,zawinęłamz powrotem i już mogliśmy wychodzic.Zamknęłam drzwi na klucz i wsiadłam do czarnego auta napastnika.Do szpitala dojechalismy po 30 minutach.Nie odzywaliśmy się podczas drogi ani słowem.W szpitalu wszyscy gorąco nas przywitali.Te dzieciaki na prawdę cieszyły się z odwiedzin Roberta.Widac,że w Dortmundzie dużo dzieci kibicuje Borussi.Szpital opuscilismy około 18,pojechaliśmy jeszcze do restauracji na kolacje,o 20 wyszlismy z niej i stanęlismy na chwilę przy aucie.
-Odwieziesz mnie do domu?Tzn do domu Marco?
-Pewnie.Ewelina,a....czy między Tobą,a...-Nie dałam mu dokończyc.
-Nie.Jesteśmy tylkoprzyjaciółmi.Jedizemy?
-Tak,tak wsiadaj.-Zdziwiło mnie troszkę przypuszczenie Roberta.Przecież widział mnie i Marco po rozstaniu nie raz i powinien domyślic się,że wyglądamy na przyjaciół.Dojechalismy pod mój dom.Byc może Lewandowski spodziewał sie,ze zaproszę go do środka,ale chciałam na spokojnie porozmawiac z Majką i iśc spac.
-Dziękuję,paa.
-Paa.To do sylwestra.Przyjadę jutro o 19.
-Okej.-Wyszłam z samochodu nawet nie całując go w policzek.Wiem,ze byc może wygląda to,że przybliżamy sie do siebie i oddalamy.Ale ja boję sie mu po prostu znów zaufac.Boję się rozczarowania.Weszłam do ciemnego domu i rzuciłam torbę na podłogę.Poszłam na górę przebrac się.Od razu po przebraniu chciałam wybrac coś na jutrzejszego sylwestra.Muszę jakoś wyglądac.I nie,nie dla Lewego jak kiedyś.Muszę to zrobic dla siebie!Podobno jaki Sylwester,taki cały rok.Wybrałam to.Byłam tak zmęczona,ze już nawet nie dzwoniłam do Majki,bo ona pewnie też już śpi.Położyłam się do łóżka i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
***
Następnego dnia,godzina 18.
Wstałam dziś o 12.Nie wiem dlaczego tak długa spałam.Poszłam do sklepu,zadzwoniłam do Mai i teraz jest 18.Mam tak mało czasu,a muszę się przebrac,uczesac,zrobic makijaz.Pobiegłam do łazienki i ubrałam się.Nastęonie zrobiłam makijaż,fryzurę i poszłam do szafy po kurtkę.Zeszłam na dół i do drzwi zapukał Robert.Wyglądał zabójczo.
-Hej,gotowa.?
-Tak.Właśnie wychodzę.-Zamknęłam drzwi na klucz i wsiadłam z Lewym do taksówki.Dowiozła nas na miejsce po 20 minutach.Było to blisko domu Roberta.Wysiedlismy i weszlismy do lokalu.Byli juz chyba wszyscy.Zabawa sie zaczęła.Poznałam tam Toma.W sumie siedziałam i piłam tylko z nim.Byłam już trochę pijana.Robert był smutny,ale jak mnie zdradził to był wesoły,nie?!To teraz i ja mogę się zabawic.
Robert:
Ewelina wyglądała świetnie.Myślałem,ze się dzis pogodzimy.Ale pozała jakiegoś Toma i to z nim spędziła cały wieczór.O 22 już nie mogłem wytrzymac i wyszedłem,a mną wybiegł Piszczek.
-Ej,stary co się dzieje?
-Nic.Baw sie dobrze,ja idę do domu.
-Chodzi o tego Toma?Nie martw sie.
-Dobra,nie będę.Pa
-Cześc.
Wróciłem do domu,przebrałaem się i zacząłem grac w fife.
Ewelina:
Tak o 22 zorientowałam sie,że w lokalu nie ma Roberta.Za bardzo się tym nie przejełam.Tom poczęstował mnie kolejnym drinkiem i później film mi się urwał.Ocknęłam się w jakimś łóżku.Tom zaczynał mnie rozbierac,całowac.Zastanawiałam sie co ja tu robię?Co on chce mi zrobic.Po chwili zorientowałam się,że on chce mnie po prostu zgwałcic.Zaczęłam krzyczec,ale on tylko się smiał.Na ścianie wisiał zegar,była godzina 22:55.Jakims sposobem wyrwałam sie z jego ramion.On złapał mnie za sukienkę.Podarl ją,kurtke zabarał.W szpilkach i obdartej sukeince wybiegłam na zimne powietrze.Uciekałam przed nim.Płakałam.Nie wiedziałam co robic.Postanowiłam,ze pójdę do Roberta.Stanęłam pod jego drzwiami.Strasznie sie trzęsłam,nadal płacząc.
-Ro-Robert,mogę?
-Jezu,co się stało?Wchodź!-Weszlismy do salonu,ja jeszcze bardziej wybuchnęłam płaczem.Lewy okrył mnie kocem i przyniósł wody.
-Tom,on...
-Co on Ci kurwa zrobił?
-On...Mnie prawie zgwałcił!-Rozpłakałam sie ponownie.Robert nic nie mówił,tylko przytulił mnie do siebie.Caował mnie w czubek głowy jak małą dziewczynkę.
-Nie płacz księżniczko.Zobaczysz wszystko się ułoży.-Powiedział do mnie z troską w głosie.-Dopadnę gnoja.-Wtuliłam się w niego i nie wiem kiedy usnęłam
Robert:
Siedziałem i grałem w fifę,kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi.Myślałem,ze moze to Łukasz.Stała w nich jednak Ewelina.Zapłakana,bez kurtki,w obdartej sukience.Kiedy dowiedziałm sie,ze ten cały Tom chciał ją zgwałcic,myślałem,ze nie wytzymam.Jednak powstrzymałem się i po prostu przytuliłem.Usnęłam po godzinie siedzenia.Był juz nowy rok.Zaniosłem ją do sypialni,a sam poszedłem spac do gościnnego.
Ewelina:
Obudziłam się o 3 w nocy.Śnił mi sie Tom.We śnie chciał mnie zgwałcic.Na łóżku nie było ze mną Roberta,postanowiłam,ze pójdę do niego.
-Robert?-Powiedziałm po cichu stojąc nad jego łóżkiem.
-Tak?
-Czy...Mogę położyc się się obok Ciebie?
-Jasne!-Odkrył pierzynę i wskazał miejsce gdzie mam sie położyc.Położyłam głowę na jego umięśnionej klatce piersiowej.Przy nim czułam się bezpiecznie.Patrzył się na mnie,a ja na niego.Odwarzyłam sie to powiedziec:
-Robert,możesz mnie pocałowac?-Nic nie odpowiedział tylko odwrócił sie do mnie i złożył na mioch ustach namietny pocałunek.Ja odwzajemniłam go,pierwszy raz od 3 miesięcy.I tak sie zaczęło.Później zrzuciłam z nas tę koudrę,która przeszkadzała nam.
-Na pewno tego chcesz?
-Tak,Robert.Na pewno.-Zdjęlismy z siebie ubrania i rzucilismy je gdzieś po pokoju.Tak dawno się nie kochaliśmy.Brakowało nam tej bliskości,namiętności.Byliśmy spragnieni siebie.Usnęliśmy ok 5 nad ranem.
***
Rano
Obudziły mnie promienie słońza.Zimowego słońca.Niechętnie wstałam i pomyślałam o poprzedniej nocy i o tym co się wydarzyło wcześniej.Tak naprawę to Robert nie wie o mnie wszystkiego.Wczoraj wspomnienia wróciły.Kiedyś byłam...prostytutką.To było jak miałam 18 lat i trwało krótko.Może pół roku.Rodzice mieli roczne szkolenie we Włoszech.Siediałam w domu sama.Nie miałam jeszcze wtedy chłopaka.Miałam za to wieeele "przyjaciółek",bo do biednej rodziny nie należałam.Rodzice dużo zarabiali.Jednak nigdy nie byłam zostawiona sama sobie.Zawsze byli przy mnie.Wtedy...Nie wiem co się stało.Chyba uległam jakiejś dziewczynie.Później zobaczyłam ile sie zarabia i już.Nie byłam zadowolona z tego,ale jak się wciągnęłam to agencja nie dała mi tak szybko odejśc.Wyciągnęła mnie z tego Majka.Ale jednak...Poszłam do łazienki przebrac się i zeszłam na doł na kanape.Bezsensownie przeglądałam kanały w TV.Niedawno się pogodziliśmy i teraz co...Ja spieprze...Nagle poczułam,ze jest mi strasznie niedobrze,pobiegłam do toalety i wymiotowałam.Już 4 raz w tym tygodniu...Nikomu nic nie mówiłam,ale...Chyba jestem w ciąży.Muszę iśc do lekarza.Ale jak?Ja?Teraz?W ciąży?Kurde...Nie wiem jak Robert zareaguje na wieśc o mojej przeszłości,ale chyba zaraz sie dowiem,bo słyszę czyjeś,tzn.Roberta kroki.
-Hej księżniczko.Wstałaś już?
-Hej.Wstałam-Robert pocałował mnie namiętnie w usta.-Ro-Robert...Musimy porozmawiac.
-Ale pogodziliśmy się przecież....Tak?
-Tak,tak.Nie chodzi o to.Nie chodzi o Ciebie...Tylko o mnie.Bo widzisz...Ja kiedyś byłam...Prostytutką.-wzrok skierowałam w dół.-Moi rodzice wyjechali na roczne szkolenie,ja zostałam sama,tzn z pseudo przyjaciółkami.Wciągnęły mnie w to,a ja...Nie umiałam wyjśc z tego.Majka mi pomogła...Ale trauma została.Chciałam żebyś wiedział.-Podniosłam wzrok i spojrzałam na niego.
-Byłaś dziwką?
-To boli,dobrze wiesz...
-Kurwa,a wiesz jak mnie boli?Przepraszam,muszę się przewietrzyc...!
-Ale Robert....-Nawet na mnie nie spojrzał.Wyszedł,ojciec mojego dziecka,znów mój narzeczona tak po porstu mnie olał.Podeszłam do mojej torby i wyciągnęłam test ciążowy,żeby te słowa były prawdiwe.Poszłam do łazienki i po 10 minutach wiedziałam już,że będę matką...Chciałam zadzwonic do Majki pochwalic się,ale teraz...Moje życie nie ma sensu.Z drugiej strony jak on mógł nazwac mnie dziwką?Po prostu dziwką...Wie dobrze,że nie jest dla mnie to łatwe...Nic sie teraz dla mnie nie liczyło,chyba,że moje jeszcze nienarodzone dziecko.Siedząc w łazience rozpłakałam się.Miałam w głowie tysiące myśli.Chciałam zniknąc,chociaż na kilka dni...Wzięłam pierwsze co miałam pod ręką,czyli żyletkę i zrobiłam na moich nadgarstkach kilka kresek "kodu kreskowego".Nawet tak bardzo nie bolało.Wkrótce mo moich rękach zaczęła spływac krew.Wtedy jeszcze bardziej się rozpłakałam.Usłyszałam,ze Robert wszedł do domu.Chyba szukal mnie na dole,bo słyszam,że dugo chodził,ale wszedł na górę i udał się do łazienki.Gdy mnie zobaczył przeraził się.
-Ewleina.Co Ty kurwa mac wyprawiasz?!!!No co ?!
-Spierdalaj!
-Przestan...Daj mi to!-wyrwał mi z ręki żyletkę.
-Odpieprz się rozumiesz?!Po co Ci taka dziwka jak ja?Hmmm?
-Powiedziałem to w nerwach z zaskoczenia...Przepraszam,nie chciałem.Kocham Cię.
-Robert...Mnie to tak cholernie zabolało.
-Wiem,przepraszam skabie Ty moje.-Podszedł do mnie i przytulił,ja zaczęłam spowrotem płakac.Później obmył moją rękę i nakleił plaster i pocałował w czoło.Chyba mu po raz kolejny wybaczam.Przecież miał prawo tak zareagowac.Lewy znów stał się opiekuńczy i zniósł mnie do sypialni.Usiadłam po turesku na łóżku,Robert na przeciw mnie i chciałam powiedziec mu,że bedzie tatusiem.
-Robert...Jest coś jeszcze.
-Dobra,słucham.Obiecuje,że coby to nie było to orzyjmę to na klatę i zrozumię,dawaj...
-Bo...Ja,tzn my.Dobra...Będziemy miec dziecko.
-No wiem,przecież obiecalismy sobie,ze bedziemy mieli dziecko kiedys.
-Lewandowski debilu!Za 9 miesięcy będziesz ojcem,jestem w ciąży!-Teg głupek jak to usłyszał zaczął biegac po całym domu,drzec się na koniec podbiegł do mnie,wziął mnie na ręce,całował.-Ty,oszlałeś?
-Jestem taki szczęsliwy!KOCHAM CIĘ nad życie!Dziekuję,ze bedziesz matką naszego dziecka!-Znów biegał,wrzeszczał...
-Nie no...Oszalał...-powiedziałam głośno i zaśmiałam się.
-Kotek idziesz ze mną na trening?Pochwalimy sie chłopaką.
-Jasne,tylko się przebiore.
-A u lekarza byłaś?
-Spokojnie...Mam termin na za tydzień...
-Ale może w prywatnej klinice będzie szybciej?Może trzeba sprawdzic czy dziecku nic nie jest?
-O Jezu...Teraz się zacznie.Lewusek wyluzuj.
-Dobra to idź się przebrac.-Słuchając mojego lubego poszłam do łazienki z wybranymi ubraniami.Poprawiłam makijaż i zeszłam do Roberta.
-Jestem.
-Można tak te obcasy nosic?!
-Lewandowski,Lewandowski....Ja z Tobą oszaleje te 9 miesiecy...-Uśmiechnęłam się sama do siebie i wyszliśmy z domu.
========================================================================
HEj.Nowy rozdział dla Was.Jak po świętach?Ja bym pojechała do Dubaju xd Ale cóż marzenia w bok, i otwieram sie na tą szarą,nudną rzeczywistośc.Paaa <3 Niedługo następny rozdział,a Wy piszcie jak Wam się podoba ten.:*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz