Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 1 grudnia 2013

Rozdział 20

                                                         Rozdział 20
Obudziłam się u boku Roberta.Nie spał.Patrzył się na mnie,a gdy się obudziłam,zmieszła sie i odwrócił wzrok w drugi bok.Wstałam nic do niego nie mówiąc i szukałam w szafie jakiś ciuchów.
-Ewelina?-nie odezwałam się do niego wiec ponownie wymówił moje imie-Ewelina no!Długo jeszcze będziesz mnie ignorowac?!-zdenerwował się już troche,ale ja też się zdenerwowałam to niech teraz on sie pomęczy.
-Wiesz co?!Jesteś bezczelny!Najpierw oszukujesz mnie,nie mówisz mi,ze dostałeś propozycję od Bayernu,a teraz?Wrzeszczysz na mnie....Zastanów się człowieku nad sobą!
-Przecież nie przyjmę tej propozycji!-powiedział ciszej,ale stanowczo.-....chyba-powiedział jeszcze po cichu,ale na jego złośc usłyszłam.
-Chyba?!Dobra daruj sobie...-Poszłam do łazienki,zła wściekła...Ubrałam sie,włosy związałam i zrobiłam delikatny makijaż.Postanowiłam wybrac sie z Agatą,Oliwką i Krzysiem na miasto,a potem zajrzymy na trening po strój Krzysia na jutro.Wyszłam gotowa z łazienki.Nie wiem jak,ale Robert też był już ubrany i czekał na dole w korytarzu.Na mnie?Głupie pytanie,na pewno czekał na mnie,ale ja nie mam ochoty z nim jechac.
-Jedziemy?
-Ty jedziesz.JA idę.
-W takim razie,kiedy mogę się Ciebie spodziewac w domu?
-Nie wiem,przyjdę pitem z KRzysiem na trening po strój na jutro.
-Dobrze,pa-chciał mnie pocałowac,ale ja odwróciłam się i wyszłam.No taak...Miałam wziąśc ubrania na przebranie dla Krzysia....Wróciłam się.Otwieram drzwi,a tam Robert obok siedzi z głową w dłoniach.Chciałam ukucnąc obok niego,ale nie mogłam...Poszłam na górę,wzięłam jakieś ubrania i wyszłam z domu.Robert po chwili też wyszedł i odjechał.Pojechał pewnie na SIP.Po kilunastu minutach paceru doszłam na posiadłośc państwa Błaszczykowskich.Kuba właśnie wychodził na trening.
-Hej Ewcia.
-Hej Kuba.
-I jak?Pogadaliście?
-Khm....Niee...
-Dobra,nie będę się wtrącał.Lecę.Pa mała.
-No papa.
-Agata?
-Tak,tak jestem.Wchodź kochana.Idziemy na miasto?
-No właśnie,tak.
-Cesc ciocia.Cemu wcoraj wysliscie beś poźegnainia?
-A wiesz,bo musieliśmy z wujkiem załatwic jedną sprawę.Chodź ubierzemy sie i pójdziemny na miasto.
-A Olwika pojdźe ź nami?
-Jasne!I ciocia Aga.Choź ubierzemy sie.
-Jaki wystrojony chłopak!-powiedziała po kilku minutach Agata.
Wyszłysmy z dzieciakami z domu i poszłysmy na miasto.Najpierw wybrałysmy sie na lody.Dzieciaki zjadły i postanowiłyśmy pójsc na trening,kóry trwa juz z jakieś 2 godziny.Weszłam na stadion i od razu podszedł do mnie Klopp.
-Ewelina...Czy wy sie pokłóciliście?
-No..tak.A czemu pytasz?
-Bo Robert jest nie do zniesienia.JEst zly,nic mu nie wychodzi,wścieka sie na kolegów,na mnie.Możesz z nim pogadac?Bo juto gramy mecz,ważny mecz...
-No dobra...Zawołasz go?Powiedz,że czekam w Twoim gabinecie.Mogę?
-Tak,tak pewnie.Zostaw Krzysia,pobiega z chłopakami.
-Dobra to idę.-Poszłam do gabinetu Kloppa i zastanawiałam się co mam mu powiedziec?Weszłam i usiadłam na czarnym,skurzanym fotelu.Po chwili usłyszłam pukanie.
-Wejdź...
-Cześc.
-Co Ty w-y-p-r-a-w-i-a-s-z?Słucham?
-Nic.
-Nic?Trener powiedział mi właśnie jakie nic!-Wstałam i podeszlam do niego.Wzięłam jego twarz w dłonie i jeszcze raz zapytałam.
-Co jest?
-No jak to co?!Nie wiesz?Nie chcesz ze mną gadac...
-Ale jesteś teraz na boisku.Nasze sprawy nie powinny przekładac się na Twoje życie zawodowe.
-Wiem.Ale nie radze sobie z tym.Jeszcze teraz,tryzmasz moja twarz w swoich delikatnych dłoniach i ja czuje ten Twój zapach perfum i walcze ze sobą zeby Cię nie pocałowac.
-To nie walcz.Całuj.Jeżeli w ten sposób wrócisz szczęśliwy do treningu to całuj.-Robert spojrzał się na mnie jak na głupią.Ja też zastanawiałam się co ja właśnie powiedziałam.Głupia jestem,albo...zakochana.Tak!JEstem po prostu w tym wariacie ZAKOCHANA PO USZY.Ale po chwili nie chcąc marnowac takiej okazji zaczął mnie namietnie całowac.Nie wahając się położył mnie na szklane biurko Kloppa,zwalając przy tym wszystkie jego dokumenty (za to nam się oberwie!).Zaczął rozpinac moją koszule.A ja zdjęłam z niego klubową koszulke.No tak...Ale przez to wszystko zapomnieliśmy,że w gabinecie jest szklane okno z widokiem na stadion.Po chwili mieliśmy widowinie a Mario krzyknął:
-Ohoho trenerze chyba nasz Robercik odżył!-Od razu zmieszni wtsaliśmy z biurka,ja zapinając koszule,Robert zakładając bluzkę.Szybko ułożyliśmy dokumenty i wyszliśmy z gabinetu.W drodze na murawę Robert oparł mnie o ścianę i pocałował namietnie mówiąc szeptem do ucha:
-Dziękuję.Kocham Cię.
-Ja Ciebie też,ale błagam nie przechodź do Bayernu.
-Nie przechodzę,odmówiłem.
-Dzięki kochanie.No chodźmy.-Weszliśmy na murawę,czerwieni na policzkach i wszyscy zaczęli krzyczec gorzko,gorzko...Więc pocałowaliśmy się namiętnie.
-No lec tenowac.Paaa.-powiedziałam bardzo cicho.
-Paaa
-Dzięki Ewelinka.Kochana jesteś.Masz tu strój Krzysia.
-O dzięki wielkie.To co do jutra na maeczu.
-Tak,Paa kochana.
-Paa-Zawołałam jeszcze Krzysia i poszliśmy razem do auta.Zapiełam chłopca w foteliku i pojechaliśmy do galerii po buty na jutro dla małego,bo koniecznie chciał żółto czarne,a ja nie umiem mu odmawiac.Kupiliśmy i pojechaliśmy do domu robic obiecaną kolacje.Było już późno,ale chłopaki mają dzisiaj trening do 20.
-Krzysiu pomożesz mi zrobic kolacje?
-Taaaak!Super!
-To chodź,włączę Ci bajkę i pójdę się przebrac i wezmę jakieś ubranka dla ciebie.Dobra?
-Dobze ciocia.-Poszłam na góre przebrac się w coś luźniejszego.Weszłam do pokoju Krzysia po jego dresik  i zeszłam na dół.Przebrałam małego,włązyłam muzyke i powędrowaliśmy do kuchni.PRzy tym gotowaniu mieliśmy sporo zabawy.Mały dużo mi pomagał.
-To co?Ja wstawiam zapiekanke do pieca i poczytamy książkę,co?
-Dobla.
-To wybierz książeczkę i czekaj w salonie.
-Okej.-Wstawilam zapiekanke i spojrzałam na zegar.Dochodziła 20.Robert niedługo będzie.Poszłam do salonu usiadłam wygodnie obok Krzysia i zaczęłam mu czytac.Około 20:30 Robert wszedł do domu,a Krzyś?Krzyś usnął.Po cichu weszłam na górę,przebrałam go w piżamkę i zeszłam na dół do Lewego.
-Hej kochanie,mały usnąl?
-No jakoś tak wyszło.Jemy?
-Jasne.-Pójdę tylko wziąsc prysznic i się przebrac po tym  treningu.
-Okej,tylko po cichu na gorze.
-Okej,słońce.-Nakryłam do stolu i usiadłam na krześle czytając jakąś gazete.Nie zorientowalam się i mój ukochany już był.Podałam więc zapieknakę i zajadaliśmy się nią.Muszę przyznac,że naprawdę wyszła dobra,ale...Teraz trzeba zrzucic to.Taka tłucząca...Eh...Ale pyszna!
-To co robimy?-Zapytał mnie Robert wyszczerzając przy tym swoje piękne,białe zęby.
-Może film?
-Okej,horror?
-Ehhhh....No niech Ci będzie.Idź znależc film,a ja wezme wino.
-Świetnie.-Poszłam do kuchni po wino i kieliszki do niego.Wróciłam do pokoju,zgasiłam światło i wygondie usiadłam obok Roberta.Film był okropny.Strzasznie zjechał psychike.Ale cóż,to tylko fikcja.Cały gilm trzymałam się Roberta.Przy nim czułam się taka bezpieczna.
-Ewelina?Chciałem...Cię przeprosic.Nie chciałem żeby to tak głupio wyszło.
-Wiem,że nie chciałeś.-Nadal patrzył się we mnie.Miałam lampke wina i przez to,że zatraciłam się tak w jego niebieskich oczach wylałam wino na jego bluzkę.-Jezu,przepraszam.
-Nic się nie stało-powiedział zdejmując brudną bluzkę.
-Ale to się nie dopierze.
-No i co?Kocham Cię!-Powiedział i przybliżył się do mnie.Pocałował i jego ręce zaczęły błądzic pod moją bluzką.Zabrał mnie na górę,do sypialni.Musieliśmy byc cicho jak nigdy żeby młody się nie obudził.Po chwili nasze ubrania były w całym pokoju porozrzucane.A my się kochaliśmy.Po tej upojnej nocy zasnęłam na nagim torsie Lewandowskiego.Nigy nie potrafię się oprzec jego klacie.
Rano:
Obudziłam się i do naszego pokoju wparował Krzysiu,zaspany.Przetarł oczy i dziwinie się patrzył.Nic dziwnego.W domu oczą żeby sprzątac po sobie a tu w pokoju ubrania wszędzie leżą.Szturchnęłam Robetra żeby się obudził.Bo co mam zrobic?JEstem bez ubrań.
-Oooo Krzysiu...Khmm...-spojrzłam pytająco na Roberta.
-Cesc,a nie wiecie ze tzeba spzontac?
-No właśnie nam przypomniałeś.Idź do swojego pokoiku i...za łóżkiem jest nowa zabawka.Pobaw się a ja zaraz przyję do ciebie.Okej?
-Taaak!Nowa źabafka!
-Ufff...dzięki kotek.Posprzątasz?Ja pójdę wziąsc prysznic i się ubrac w coś,bo trzeba śniadanie zrobic.A ty masz jeszcze trening orzed meczem?
-Nie dziś nie.Pojedziemy na stanion tak o 14:30,więc może najpierw jakiś spacer,lody?
-Świetnie.To idę.-Weszłam pod prysznic.To kochałam,wylączyc się i pomyślec o tym moim życiu.Na ogół jest świetne.Mam kochającego narzeczonego,przyjaciół.Los w końcu się do mnie uśmiechnął.-na te myśl uśmiechnęłam się sama do siebie i wyszłam z pod prysznica.Wysuszyłam włosy,które związałam w luźnego kucyka.Ubrałam wybrane ubrania i zrobiłam delikatny makijaż.Wyszłam do łazienki i z dołu słyszłam chłopaków robiących śniadanie.Zeszłam do nich i na stole ujrzałam piękne kanapki.
-Ooo jakie piękne kanapki!
-Dla cieie ciocia.Jec!
-Dobrze,juz jem.Jakie pyszne.
-Ustaliliśmy z Krzysiem,że pójdziemy do kaiwarni na duże lody.Co Ty na to?
-To idziemy.Tylko się ubierzcie.
-Idziemy właśnie.-Robert ubrany był w to a młody w to.Ja wzięłam jeszcze moją kurtke i torbę i wyszliśmy.Szliśmy ulicami Dortmundu w strone lodziarni.Była godzina 12.Za dużo czasu nie mieliśmy.Młody cały dzień był podekscytowany.Weszliśmy do kawairni,usiedliśmy przy stoliku.Oczywiście KRzyś obok Roberta.Podeszła do nas jakaś pusta blondyneczka z duzym biustem,która zaczęła się podlizywac Robertowi nie zważając na mnie,czytaj kelnerka.
-Co mogę panu podac?
-Jakby pani nie zauważyła,ten pan nie jest sam.-Robert zaczął pod nosem się śmiac.
-Więc,co mogę państwu podac?
-Poprosimy 2 duze porcje lodów i jedną małą,tak kochanie?-Powiedziałam ironicznie
-Tak,tak słońce.-Odpowiedział roześmiany Robert.
-Dobrze,zamówienie zaraz będzie.
-Dziękuję i tak po za tym.Mój narzeczony nie lubi blodnynek.-Wtedy Robert juz nie wytrzymał i zaczął się śmiac.
-Psyniesie pani te lody!?-Zapytał jeszcze Krzysiu.Wtedy i ja nie mogłam wytrzymac ze śmiechu.No tak moja krew.Kalnerka odeszła naburmuszona.Lody przyniosła inna kelnerka.Normalna.
-Proszę,państwa lody.
-Dziękujemy bardzo.
-I przepraszam za koleżankę,ale...taki charakter.
-Nie szkodzi,miło było tak odreagowac.
-Dobrze,że spusciliście jej wiadro zimnej wody.Przyda się.Nie przeszkadzam,do zobaczenia.
-Do widzenia.-Zjedliśmylody i udalismy się do domu.Zrobiłam jakis lekki obiad,zjedliśmy trzeba było się szykowac na mecz.Poszlismy wszyscy na górę.Robert poszedł przebrac małego,a ja poszłam się ubrac do tego wzięłam jeszcze kurtkę.Poszłam do chłopców młody był już ubrany,Robert przebieże się tam.Wyszliśmy z domu i wsioedliśmy do czarnego auta,po czym udaliśmy się na Signal Iduna Park.
========================================================================
Hejo Borussen.Jak wam się podoba rozdział.Już 20!WoW!! Oglądałyście mecz wczoraj?Świetny był i Piszczu, dwa gole Lewego <33Szkoda Reusa i Kuby,ale cóż.Następny będzie za tydzień lub dwa.Zależy czy będę miała czasu troszkę.Wiem,ze w sumie nic tu sie nie dzieje,powiedzcie czy wolicie jakieś nieoczekiwane zwroty akcji czy tak jak teraz jest?Proszę także,jeżeli ktoś to czyta żeby komentował!To naprawdę motywuje i sprawia,że na mojej twarz pojawia się uśmiech.Paaa,lecę.Trzymajcie się i trzymajmy kciuki za Reusa i Kubę,żeby szybko do nas wracali.




















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz