Obudziłam się pod kocem na kanapie u Marco,ale miałam okropny sen,dobrze że tylko SEN,spałam chyba z 30 min bo była dobiero 16.Usłyszłam kroki za sobą,odwróciłam się i zobaczyłam Reusa,zakradającego się do mnie.Chyba chciał mnie przestraszyc.Glupek.
-Co się tak skradasz lamo?-Zapytałam śmiejąc sie z Reusa
-Ej,ej...Tylko nie lamo,okej?
-Hahaha czemu?Tak to do Ciebie pasuje,nie widzisz podobieństwa?Te włoski?
-Ha ha ha,naprawdę bardzo śmieszne.
-Dobra teraz siadaj i mów jak tam sie dogadujecie z Sarą?
-Wiesz,jest dobrze.Tylko na razie trzymamy się od siebie jakby z daleka.Nie ma nic prócz kolcji,imprezy.Nie chce naciskac.Bo ja nie chce jej tylko przeleciec...Ja sie w niej chyba zakochałem.Spotykamy się już od 2 miesięcy,jesteśmy przyjaciółmi,ale dla mnie to za mało.Ja chcę z nią spędzic reszte życia.Kiedy czuje jej zapach perfum to mi sie nogi uginają...A ona też chyba mnie polubiła "bardziej"...
-No to śiwtenie,czuje,ze będziecie niedługo parą,kochany~!
-Cieszę sie,ze mam taka siostrę!
-A ja brata...-Pocuzłam jak w kieszeni wibruje mi telefon.-przepraszam na chwile
-Spoko,spoko.-odebrałam więc i usłyszałam kochany i jak zwykle tryskający optymizmem głos mojej mamy.
-Mama?
-Tak,czesc Slońce.Co u Ciebie?
-Świetnie
-Bo widziałam na facebooku pierścionek zareczynowy.Gratuluje.-Tak,tak moja mama ma facebooka,nowoczesna mamusia.
-Dzięki mamuś,a co u Was?Jak tata?I mój kochany chrześniak?Ile on ma juz 3 latka?Tak?
-U taty super,znowu pojechał na ryby,a Krzyś świetnie,ciągle pyta gdzie Ty jesteś,a jak sie dowiedział,ze jego nowym wujkiem jest Robert Lewandowski to juz wgl chce do Ciebie i juz.-pomyślałam chwilie i mam pomysł!
-MAmus,słuchaj ja mam pomysł.Zadzwonie za chwile okej?
-Tak,ale...Jaki...
-To pa,do zaraz-nie dałam mamie dokończyc i sie rozłączyłam.
-Marco?Wy mecz z Arsenalem macie za tydzień prawda?
-Tak,a co?
-Nie,nic.A dzieci wyprowadzających piłkarzy na boisko jeszcze wszystkich nie ma prawda?
-No nie.Z tego cow wiem to został Leitner i Lewy.
-Super,czekaj jescze do Roberta zadzwonie.-Halo?Robert?
-A kogo się spodziewałaś dzwoniąc do mnie?
-Haha Ciebie.
-|No wiec,o co chodzi kochanie?
-Robert,bo podobno na mecz z Arsenalem nie masz dziecka,które by Cię wporwadziło na stadion?
-No nie mam.
-A to moze byc ktoś z rodziny?Czy to są jakieś wybory?
-Z tego co pamietam to jeżeli mam chęc żeby był to ktoś z rodziny,czy dziecko znajomych to muszę tylko zadzwonic do trenera a on do zarządu i okej,a co?
-Bo mam chcrześniaka,Krzysia i on bardzo Cię lubi i chciałabym żeby to właśnie on z Tobą wyszedł.Co Ty na to?Zgodziłbyś sie?
-Jasne!Super!Zaraz zadzwonie do trenera i wszystko mu wyjaśnie!
-Dzieki,wiesz jak ja Cię kocham?
-Wiem,wiem...Mnie nie da sie nie kochac.
-Dobra to ja końze,panie skromny..Kiedy będziesz w domu?
-Za 1-2 godziny
-Okej,to dozobaczenia.
-Papa kocham Cię skarbie.
-Ja Ciebie tez,paa!
-Aaa to o to Ci chodziło?
-No o to,o to.Przepraszam,jeszcze jedan,no góra dwa telefony.
-No jestem mama.Więc za dwa dni przylatuje po Krzysia.
-Słucham?Po co?
-Pojedzie do nas na kilka dni,i wyprowadzi Lewego na meczu z Arsenalem.
-Naprawde??
-Tak,ja zadzwonie do Izy i Dawida i pogadam z nimi.
-Dobra córcia,ja kończe,bo mi się mięso przypala,pogadamy nastepnym razem.Paapaa pozdrów Roberta.
-Noo paa mamus,a Ty tate.
-Dobra jeszcze tylko Iza-powiedziałam po cichu,ale tam żeby Marco usłyszał
-Iza,hej to ja Ewelina.
-No hej kochana!Steskniliśmy się za Toba,KRzysiu to wgl.Ciągle o Ciebie pyta.A i gratuluje.Nieźle sie użądziłaś,z Lewandowskim?Super.
-Dzięki kochana.Mam pomysł.
-Jaki?
-Mogłabym zabrac Krzysia na tydzień-dwa do Dortmundu?(wytłumaczyłam jej wszystko co wymyśliłam i wgl)
-Oooo super!Krzysiek się ucieszy.!
-Tak?To kiedy mogłabym przyjechac po niego?
-A kiedy chcesz?
-No za 4-5 dni.Napiszę Ci sms-a kiedy mam samolot.
-Ale my z Dawidem nie możemy sie zwolnic i nie damy rady przyjechac,ja mam ważny projekt,a Dawid ma teraz jakiś stażystów i nie może się wyrwac z pracy.
-Ale nie ma o czym mówic,damy radę.KRzyś to grzeczny chłopczyk.
-Ooo o wilku mowa.KRzys chce bardzo z Tobą porozmawiac,mogę Ci go podac?
-Jeste!Dawaj....
-Hajo?Ciocia?
-Tak,cześc skarbie.
-Ceśc.Kiedy do mnje pźyjedzieś?
-A za cztery dzni,zabieram Cię na tydzień do mnie.Cieszysz się?Spotkasz piłkarzy Borussi Dortmund.Tych co lubisz,co biegają na meczu w żółtych strojach.I wyjdziesz na meczu na stadion z wujkiem Roberem.
-TJAK!!!A Ujek Jobejt to tien no...Lewandowśki?
-Tak słońce,Lewnadowski.
-Ale śupel!Moji kojedźy nie uwieźą.
-No będą musieli.
-Ja idję śie śpakowac,czejśc ciocia!
-Paa szkrabie.
-Ewlina?
-Nooo?
-MAły się poszedł pakowacm,teraz cztery dni snów będzie chodził podekscytowany.Haha
-Sorrki,Dobra ja kończe i widzimy sie za jakieś 4 dni.Paa
-No pa,tryzmaj sie i pozdrów Roberta.
-Okej,a Ty Dawida.
-MArco,przepraszam....-Patrzylam w telefon i czekałam na iodpowiedz,ale nic....-Marco jesteś...tam-MArco usnął.
-tak,tak jestem...
-Ja będę sie zbiwrac bo miałam kolacje zrobic.
-Podwiozę Cię,bo pada.
-Naprawdę mógłbyś?Muszę się zaopatrzyc we własny samochód.
-Tak,jade do Sary.
-To chodźmy.-Wyszliśmy z jego domu i udaliśmy sie do garażu.Wsiedliśmy białego,sportowego auta i z piskiem opon pouściliśmy posesje Marco.
-Ej!Lamo!Nie tak szybko!Ja chcę życ!Hahaha
-Aaa sorry,zapomniałem,ze jadę z dziewczyną.Haha
-Nieee...Nie ma sprawy!To taka drobnostka...
-Haahaha nie gniewaj się,złośc piękności szkodzi.
-No fakt,zostawie tą złosc na inne okazje.
-Dobra,trzymam Cię za słowo.Jesteśmy-Już?Haha mieszkamy blisko Reusa więc po niecałych 10 minutach byliśmy już pod domem.
-Dzięki Marco, i powodzenia na randce.Opowiesz mi jutro jak było.
-To ja dziękuje,dałaś mi takiego kopa.A będziesz na treningu?
-Tak,będę bo muszę z trenerem waszym pogadac.
-Aaa to w takim razie do zobaczenia na treningu.
-No paa-dałam mu buciaka w policzek i wyszłam z auta.Niby jestem pod domem,ale i tak biegłam ten kawałeczek bo znowu zaczęło lac.Weszłam do domu to ubrania miałam brudne i moker bo??Tak tak,mądra Ewelina wskoczyła w kałuze i ma plamy na ciuchach.Poszlam od razu wziąsc przysznic i przebrac sie w coś.Założyłam na uszy słuchawki i zeszłam na dół do kuchni robic kolacje.Zajeło mi to ok.godziny.Roberta nie było.Miał byc 30 minut temu.Ale myślałam,że są moze jakies korki czy coś.Usiadłam więc na kanapie i oglądałam jakieś beznadziejne telenowele,bo nic innego nie było.Mijała godzina 21,a Eobwer miał byc ok.19.Nagle usłyszłąm gźwięk klucza w drzwiach.Byłam na niego zła.Mial byc 2 godz. temu,a nie dośc,że się spóźnił to jescze nie zadzwonił,a ja się denerwowałam!Wstałam z kanapy i udałam się w strone drzwi wejściowych.
-Robert!
-Tak kochanie,jestem juz!-Robert może nie był jakiś pijany bardzo,ale widac że ze dwa piwa to wypił.
-Gdzie byłes,do jasnej cholery?!Martwiłam się,umuwilismy sie na kolacje o 19,a jest 21!Nie mogłeś zadzwonic albo sms-a chociaż wysłac?!
-Przepraszam!Ale spotkałem Sahina i poszlismy na piwko.
-Świetnie!Pa!-poszłam na góre do sypialnie zamknęłam sie w niej i położyłam na łóżku,.Lewy się dobijał przez kilka minut,ale potem chyba zszedł na dół,a ja nawet nie wiem kiedy usnęłam.
Następnego dnia:
Obudziłam się o 9.Zeszłam na dół w krótkiej koszulce.A Robert w kuchni robił śniadanie.Weszłam do kuchni i nalałam sobie wody do szklanki.Poczułam ręce Roberta na moich biodrach.
-Zostaw...-powiedziałam oschle,ale on nie dawał za wygraną i zaczął mnie całowac po szyji.
-Przepraszam...
-Powiedziałam,puśc mnie...-Stałam nadal w tym samym miejscu,i piłam wodę.Niby chciałam żeby mnie puscił,ale nie odchodziłam.Coś mnie tu trzymało.W tej chwili Robert obrócił mnie tak,ze nasze twarze dzieliły centymetry.
-Powiedziałem,przepraszam-pocałował mnie namietnie..
-Robert...Wiesz jak ja się martwiłam?!
-Wiem i na prawdę przepraszam!
-Obiecujesz,ze nastepnym razem zadzwonisz?
-Obicuję!
-No niech Ci będzie.-Teraz ja go pocałowałam,Robert już chciał zdjąc ze mnie bluzkę.
-Niee kochanie,masz zaraz trening.Dokończ to śniadanie,a ja lecę wziąsc prysznic i się ubrac.
-No nich Ci będzie.-Poszłam na górę.Wziąłam przysznic i ubrałam się.Zrobiłam delikatny makijaż i włosy puściłam luźno.Zeszłam na dół do Roberta,który zajadał się kanapkami.
-Pięknie wyglądasz.Ktoś Ci mówił już,że masz piekne nogi?
-Tak,tak...Wiele ludzi,mówili nawet zebym poszła do jakiegoś Miss,ale ja nogdy nie chciałam i nie chce.
-Ale jesteś piękne i juz.Dobra masz tu śniadanko a ja idę się ubrac.-Zjadłam jakąś kanapkę i Robert zszedł.No tak,jemu to zajmowało duzo mniej czasu niż mi.
-Robert,gdzie laptop?Bo muszę znaleźc lot na jutro,albo nawet dziś wieczorem.
-Coo?Przecież się pogodziliśmy?!
-Spokojnie,kochanie...Jadę po Krzysia!
-Aaaaa no tak.Zapomniałem!Laptop na komodzie,masz!
-Hmmm....Jest na jutro o 9 rano.Mam
-Okej,weź od razu na powrót.
-Dobra,powrót też jutro o 19.Czyli na lotnisko przyjedź po nas o 21.
-Dobra.To teraz idziemy?
-Idziemy.Aaa Robert jak będziemy wracac to zachaczymy jakiś sklep z zabawkamii wgl/Żeby mlody się nie nudził.
-Świetny pomysł!Chodź,bo sie spuźnię.
-Ej,a torba Twoja?
-Aaaa,dzięki.Nie wiem co ja bym bez Ciebie zrobił.
-Zginąłbyś kotek,zginął.-Wyslziśmy z domu i wsiedlismy tym razem do czarnego BMW.Po chwili byliśmy już na Signal Iduna Park.Lewy wszedł do szatni a ja szłam przez kręte mkorytaże aż doszłam na murawę i nie myliłam sie stał tam Juergen Klopp.
-Witam pana!-Krzyknęłam gdy tylko go zobaczyłam.
-Oooo witam piękną panią.Co Cię sprowadza do mnie?
-Mam pytanie.
-Pytaj.
-Więc,czy Krzys będzie mógł wyprowadzic Roberta?
-Aaa,tak,tak załatwiłem już wszytsko.
-Na prawdę?JEst pan wielki!
-Nie pan,tylko Juregen.
-Okej,Juergen.
-Aaaa Ewelina,jaki ba rozmiar ubrań ten chłopczyk?
-98-104 cm.
-Okej,to ubranka będą jutro u mnie.
-Dobra to Robert weźmie.
-Jasne.A cóż to za Krzysiu?
-To mój brataniec i chrześniak.
-Aaaaa czyli rodzinka?
-Tak,tak...Dzięki Juergen idę usiąsc na trybuny.
-Dobraa.-Poszłam na trybuny i czytałam książke.Akurat zaczęłam czytac "Milczenie owiec" tak się wczytałam,ze nie zauwazyłam,ze jest juz 15 i chłopaki skończyli.
-Idziemy?-Podbiegł do mnie Lewandowski.
-Tak,tak chodźmy.-Po drodze spotkaliśmy Reusa.
-Hej Reusik!
-Hej Ewela.
-JAk się udała randka
-Super!!Pogadalismy szczerze.I jesteśmy prawie parą.
-To świetnie!Cieszę się!
-No ja tez,stary,gratuluję Ci!
-Dzięki,sorry,ale lecę,bo mam kilka spraw do załatwienia.
-No my też paa!-Poszliśmy do auta i udalismy się do galerii do sklepu dziecięcego.Kupiliśmy kilka zabawek,ubranek i jakieś dla mnie i Lewego i poszliśmy do restauracji zjeśc kolcje.Do domu wrociliśmy o 21.Nie pakowalam się specjalnie.Wzięłam kilka kosmetyków,jakieś gazety,chuteczki moker jak by się KRzyś ubrudził,jakąś wode,skoczek i poszłam sie umyc i przebrac w piżamę.Robert zrobił na kilka dni z pokoju gościnnego dla dorosłych taki dla chłopczyka.Gdy wyszłam z łazienki,pokoik był piękny.Może duzo nie zmienił,ale to tylko na jakiś czas.Żeby Krzys dobrze się czuł.Miał dużo zabawek,wiec nie powinno mu się nudzic.Oczywiście pościel BVB,a na nim strój małego piłkarza.
-Robert,jest piękny!
-Wiemmm,strałem się.
-Kochany jesteś.
-Wiem!Ale Ty idź juz spac,bo jutro nie wstaniesz,ja się umyje i przyjdę do Ciebie.
-Okej,dobranoc skarbie.-Poszłam do sypialni i połozyłam sie do łożka i nie zauważyła i usnęłam.
========================================================================
Wiem,wiem..Nic sie nie diałało,ale nie miałam weny,po prostu nie miałam.Mam nadzieje,że kolejny rozdział będzie lepszy,ciekawszy.Polacy na zgrupowaniu,a my?Tzymamy kciuki!Paaa kochane i zostawcie po sobie jakieś komentzarze,pozdrawiam ! ;**
Rozdział cudny. :D
OdpowiedzUsuńCzekam na następny. W wolnej chwili zapraszam do mnie:
http://immer-zusammen.blogspot.com/2013/11/prolog.html
Rozdział fantastyczny. Bardzo podoba mi się Twoje opowiadanie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie na:
sport-aktywnosc-lifestyle.blogspot.com
Buziaki :-**