Rano obudiłam się kilka minut po 7.Robert jeszcze spał.Postanowiłam go nie budzic i poszłam wziąsc przysznic,pomalowac się,uczesac i ubrac.Taka poranna rutyna.Wyszłam z łazienki po 20 minutach i zeszłam na dół zrobic jakieś śniadanie.Postawiłam na musli,nie wiedziałam czy napastnik będzie z tego zadowolony,ale cóż...Ja o linie muszę dbac,a on...Musi byc w formie.Poszłam na góre obudzic mojego śpiocha.Weszłam do sypialni,wcale nie po cichu,myślałam,ze go to obudzi,ale niee.Uklękłam więc na łóżku i szepnęłam do jego ucha "Kocham Cię".Zaczął się budzic.
-JEszcze chwileczke-powiedział nakładając na głowę poduszke.
-Wstawaj kotek,śniadanie czeka,a później mógłbyś swoją kochaną narzeczoną odwieśc na lotnisko.-zrobiłam maślane oczy,a Roebrt zdjął z głowy poduszkę.
-No dobraa..Daj mi chiwlę,idę sie ubrac.
-Czekam na dole.Kawa?
-Tak skarbie.-Poszłam na dół zrobic kawe.Swoją drogą,jakimś dziwnym zdarzeniem w domu nie ma prawie kawy.Na teraz starczy,ale czy mojemu chłopakowi będzie się chciało pójśc po kawe?Tego nie wiem.Ale chyba zaraz się dowiem,bo zszedł właśnie na dół.
-Robert,zrobisz zakupy?
-Okej zrobie.
-Kochany jesteś.Kup też cos słodkiego dla małego.I jakiueś jedzenie co dzieci lubią.Ale nie chipsy czy paluszki.
-Dobra cos tam kupie.
-Dobra to jedz,ja idę wziąsc torbe i możemy jechac.
-Dobra kochanie.-Poszłam na górę,wzięłam jakieś ciuchy na zmiane.Torbe i zeszłam na dół.Lewandowski czekał już na mnie.A raczej bawił się telefonem.Nowym telefonem.
-Robert?Jestem...
-A,tak,tak.Zagłębiłem się w telefon.
-No widzę właśnie..Rozumiem,że nowy,że iPhone,no ale ja też mam go i się tak nie zagłębiam.Hahahaha,jak dziecko kochanie,jak dziecko.
-Oj tam..Kobiety tak mają.Chodź,bo się na samolot spóźnisz.
-No chodź,chodź.-Wsiedliśmy do samochodu i po chwili byliśmy już w drodze na lotnisko.Tam się pożegnaliśmy.I weszłam na pokład samolotu.Podróż nie trwała długo.W Warszawie wsiadlam do taxówki i udałam się do domu Izy i Dawida.
-Ewelina?!Hej kochana,wchodź.
-Cześc Izka.-Dałam jej buziaka na powitanie,a ona prawie mnie udusiła.Za chwilke ujrzałam mojego chrześniaka.Duży już chłopczyk.Podbiegł do mnie szybko.
-Ciocia!!Jeśteś!Ja na cebie cekałem!
-Wiem kochanie,wiem.
-Kiedy jedziemy.?
-Zajrze jeszcze do moich rodizców i jedziemy na lotnisko.
-Jak to?Tak szybko?-Zapytała zdziwiona Iza.
-No tak wszyło...
-Krzyś?Pojedziemy z ciocią do dziadkow.
-Tak!Śupel!
-Dobra Ewcia,to idę po jego walizkę,a wy idźcie juz do auta.
-Dobra,kochana.Chodź kochanie.
-Cocia?
-Tak?
-Zawiąześ mi buti?
-Jasne,siadaj....Gotowe.-Wsiedlismy do auta i mały zdążył mi wiele opowiedzie i przyszła Iza.Razem pojechaliśmy do moich rodziców.
-Córcia?Krzyś?Izunia?
-A kto inny?
-Cesc babcia!
-Co u Ciebie Krzysiu
-Super!Jede z ciocia do Doltmundu.
-No wiem wiem.PEwnie będzie super.A przywieziesz coś babci?
-TAK!Wsystko!-Pogadaliśmy tak do 18.Mogłam z moją mamą rozmawiac godzinami,aż musieliśmy jechac na lotnisko.Mama też pojechała.Oby dwi nam pomachały i wsiedlismy do samolotu.Krzyś usnął.A ja zajęłam sie czytaniem książki.Dolecieliśmy na 21,tak jak się spodziewałam.Wysiedliśmy a Robert już czekał.Podeszlismy do niego,a Krzys był taki podekscytowany.Pierwszy raz samolotem.Zobaczy gwiazdę piłki nożnej.
-Hej kochanie-Przywitałam sie pocałunkiem.
-Hej skarbie.Czesc kolego.Jak masz na imię?-Krzyś sie chyba wstydził.
-Jaa...Jeśtem Kzyś.
-Cześc Krzysiu,ja jestem Robert.
-Wieem,widziałem cie na bojiśku.
-To dawaj łapke i idziemy do auta.Dobra?
-Tak-Robert chciał aby mały nabrał do niego zaufania.I bardzo szybko chłopczyk polubił Roberta.Całą drogę do domu opowiadał nam o przedszkolu,kolegach i o wszystkim co mu się na śline nawinęło.Po 30 minutach dojechaliśmy do domu i weszlismy do niego.
-No to chodź Krzysiu umyjemy się a wujek Robert zrobi kolacje.
-Nooo dobźe...
-A co sobie pan życzy na kolacje?-zapytał Lewy
-Kańapke.
-Dobrze,będą specjalne kanapeczki dla ciebie.-Poszłam z malym na górę,a jemu buzia się nadal nie zamykała.Wykąpałam go i założyłam pidżamkę.Zeszliśmy na dół i Krzysiu od razu pobiegł do Roberta.Chyba sie polubili.Zjedliśmy kolacje i Robert poszedł położyz młodego,a ja poszłam sie umyc i przebrac w pidżame.Jak wyszłam z łazienki to Robert już leżał w sypialni i czytał gazete.
-Zasnął?
-Taak.Pytał mnie o wiele rzeczy.Świetny chłopczyk!
-To sie cieszę,że się polubiliście.
-Ja też.Ciekawe kiedy będą nasze,małe Lewandowskie.
-Hahaha no kiedyś napewno.
-No raczej!Chodź tu do mnie.
-No jestem.-Robert przytulił mnie,zgasił światło,trochę porozmawialiśmy o naszej przyszłości i nie wiem kiedy usnęliśmy.Rano obudziłam się i nie było obok mnie Roberta,za to z dołu słyszłam odgłosy radia i chłopaków.Założyłam szlafrok i zeszłam na dół.Nie myliłam się.Na stole stały naleśniki.
-Hej chłopaki.
-Ooo cześc skarbie-pocałował mnie Robert.
-Bleee-powiedział na nasz pocałunek Krzyś.My z Robertem tylko się zaśmialismy i usiedliśmy do stołu jesc sniadanie.Mały zjadł bez marudzenia.
-To co kolego,idziemy się ubrac?
-A wujek Lobelt?
-Wujek też pójdzie się ubrac.
-Dobla.-Robert spojrzał się na mnie i uśmiechnął,a ja wzięłam małego za rączke i poszliśmy na góre wybrac jakieś ubranka.Mały był zachwyony pokoikiem.A ja byłam zachwycona takimi pięknymi,małymi ubrankami.Chyba jak każda kobieta.Mały ubrany wybiegł z pokoju i pobiegł do Roberta,który oczywiście też był już ubrany.Więc i ja poszłam do łazienki się ubrac i pomalowac.Zeszłam po kilku minutach na dół.Chłopaki chyba byli już znudzeni czekaniem na mnie.
-Idziemy?
-No wkońcu!Czekamy i czekamy...Ale pięknie wyglądasz.
-Dziękuje kotek.No chodźmy.Chodź Krzychu.
-Dobla..-mały dał nam rączki i wyszliśmy do auta.Na Signal Idune dojechaliśmy po 15 minutach.Maly był nadal taki szczęśliwy.Weszlismy na stadion i poszliśmy w strone szatni.Od wejścia słychac było chłopaków.Dobrze,że rozmawiali po niemiecku,to mały nic nie rozumiał,bo rozmawiali o takich rzeczach....hmmm +18.
-Ciocia,cemu oni mówią o jakis paniach?-Cooo??To mały umie niemiecki?!
-A ty umiesz niemiecki?
-No tiaaakkk!!Pzecies ty ciongle mówilaś po niemiecku...I w pseckolu mówią.
-Aaaa to super.-zaczęliśmy się z Robertem mimowolnie śmiac.Weszliśmy do szatni.
-Ej!Łajzy!Dziecko jest,ogar!-Krzyknął rozśmieszony całą sytuacją Lewy.
-Oooo!Nie chwaliłeś sie,że masz dziecko!-powiedział rozbawiony Gotze.(dobrze,że mały rozumie tylko trochę niemiecki,bo zaczęli takie spekulacje wygłaszac,że....)
-To jest Krzyś,chrześniak Eweliny.-poprawił Robert\
-Witaj Krzyś-przywitali sie wszyscy,a on był taki szczęśliwy.
-Dobra Krzychu,chodź idziemy na trybuny bo wujkowie maja trening.-w tym momęcie wszedł Klopp.
-O witam.Cóż to za miły chłopczyk?
-JEśtem Kśyś.
-Cześc Krzyś,chciałbys pograc chwile z nami w piłe?
-Taaak!
-To masz tuaj mały strój i idź pograc.
-Dobra to mogę zostawic go tutaj?Poszłabym zobaczyc kiedy mam rozpoczęcie na uczelni.
-Jasne,idź!Prawda Lewy?-Zapytał Klopp.
-Jase,idź kotek.-I poszlam.Wyszłam przed stadion i było naprawdę zimno.Jak na 20 września.Ale cóż.Lato odchodzi.Niedługo już będzie bardzo zimno.Weszłam na uczelnie i poszłam na tablice ogłoszeń.Przeczytałam co miałam przeczytac i dostałam sms-a,żebym nie przychodziła juz na stadion bo oni sobie z KRzysiem radzą.Wsiadłam więc w taksówkę i pojehcałam do galerii.Wparowałam do kilku sklepów,aż kupiłam jeden prześliczny zestaw (tak,kocham lity).Przeszłam jeszcze po kilku sklepach i wybrałam jakąś koszulke dla Roberta i koszule.Galerie opuściłam po 2 godzinach.Udałam się jeszcze do marketu po zkaupy na obiad i pojechałam taxsówką do domu.Chłopaków jeszcze nie było.Poszłam się przebrac w coś luźnego.Dzisś na obiad robię zapiekankę.Oczywiście staram się na zdrowo,ale co wyjdzie to nie wiem.Kiedy zapiekankę wstawiłam do pieca,do domu weszli chłopaki.
-Hej kochani,niedługo będzie obiad.
-Hej,Ewcia przebieżesz małego?Bo sie polał soczkiem.
-Jasne chodź,młody.-Poszliśmy na górę i przeprałam go w te ubranka.Zeszlismy po chwili do Roberta,który rozmawiał przez telefon,kiedy zeszłam chyba kończył rozmowe.
-Kochanie,dzwonił Kuba.Zapraszają nas dzisiaj na kolacje.
-Ooo super.A Krzys poznał juz Agate?
-Tak,była dzisiaj przynieśc Kubie kanapki bo zapomniał.A właśnie gdzie on jest?
-W w salonie,maluje.Dobra idę po obiad.Siadajcie do stołu bo juz 16,a muszę jeszcze jakieś ciuchy wam i sobie wybrac.Po chwili zaniosłam zapiekankę i sok do pokoju.Chłopaki zjedli i poszli oglądac bajke.Ja wlożyłam naczynia do mywarki i poszłam naszykowac ubrania.Krzysiowi to,Robertowi to,a sobie to.Poszłam do łazienki wziąśc prysznic,uczesac się i zrobic makijaż.Gotowa z łazienki wyszłam po ok. godzinie.Zeszłam na dół i chłopcy także byli gotowi.
-Pięnie wyglądasz.
-Dziękuje,idziemy?
-Tak,chodźmy.-Wsiedliśmy do auta i akurat w radiu była jakaś polska piosenka i zaczęliśmy wspólnie śpiewac.Do Kuby dojechalismy po 15 minutach.Wyszliśmy z auta i zapukaliśmy.
-Cześc kochani,wchodźcie-przywitała sie z nami Agata.-witaj przystojniaku-zwróciła się do Krzysia.
-Ceśc ciocia.
-Hej Aga-dałam jej buziaka w policzek.
-Hej Kubol-przywitał się Robert.-Po chwli wszyscy zasieldiśmy do stołu.Łącznie z Krzyśkiem i Oliwią.Zjedliśmy kolacje i dzieci poszły się bawic a my rozmaiwaliśmy.Było mnóstwo śmiechu.
-I jak Robert?Zdecydowałeś już?-Zapytał Kuba.
-Tak,tzn nie wiem....
-Ale o co chodzi?-Zapytałam zdziwiona całą sytuacją.
-Bayern złożył mi propozyję przjeścia do ich klubu.
-Ahaa!I oczywiście mi nie powiedziałeś,tak?!-Zapytałam wściekła.
-To nie tak...
-A jak?!!
-Prosze...Nie kłóccie się....-Próbowała pogodzic nas Agata.-Albo,zostawcie u nas Krzysia i jedźcie do odmu podgadac?On bawi sie z Oliwka,jutro Kuba go przywiezie przed treningiem.
-To chyba będzie najlepsze wyjście.Nie chce żeby dziecko przez tego dupka się wystraszyło jak się pokłócimy.Dzięki Agatka.Papa-dalam jej buziaka i wyszłam
-Dzięki stary-pwoedział po cichu Robert do Kuby.
-Przepraszam,nie wiedziałem...
-Już dobra,cześc.-Wyszlismy do auta.W drodze nie odzywalismy się do siebie.Weszliśmy do domu i rzuciłam klucze na sofe.
-Co Ty sibie do cholery jasnej wyobrażasz?!Całe życie będziesz mnie oczukiwał?!
-No przepraszam!Nie wiedziałem czy ci mówic czy nie...
-Aaaaa to wiele wyjaśnia!To ja teraz pójdę na impreze,prześpie sie z jakimś facetem,wrócę i nie powiem Ci i będziemy życ jak gdyby nigdny nic,tak?Na tej zasadzie chcesz mi wcisnąc kit?!
-Nie!To nie tak!Kurwa nooo!Nie powiedziałem Ci bo chciałem to przemyslec!A Ty byso tym tylko gadała.
-Świetnie!Ale ja Cię Kocham!I chce wiedziec co jest w Twojim życiu,a nie,że się dowiaduje od Kuby.IDę sie umyc...-Poszłam na góre sie umyc i przeprac w jakieś piżamę.Słyszłam,ze Robert trzaskał drzwiami od szafy i szufladami od komód wiec chyba też się przebierał.Wyszłam po kilku minutach to leżał na łóżku i czytał gazete.Poszłam więc tez do sypialni,bo nie będę przez tego palanta spac na kanapie.Zaczęłam czytac kdizążkę.Po chwili jednak przerwał mi głos mojego chłopaka.
-Przepraszam no...Nie lubię jak sie na mnie gniewasz.
-A ja nie lubie jak kłamiesz.Idę spac.Dobranoc!
-Pa
========================================================================
Hej,przepraszma,ze tak późno,ale szkoła,szkoła,szkoła....Wiem także,ze nic się ttaj nie dzieje,ale jakoś mi wena ucieka.Nie wiem jak to co myslę przełozyc na papier,przepraszam i mam nadzijee że następny rozdział będzie lepszy.Paaa ;***AAAaa I pamietajcie JUTRO MECZ BORUSSIA-BAYERN.Kibicjuemy BVB!! <333
-JEszcze chwileczke-powiedział nakładając na głowę poduszke.
-Wstawaj kotek,śniadanie czeka,a później mógłbyś swoją kochaną narzeczoną odwieśc na lotnisko.-zrobiłam maślane oczy,a Roebrt zdjął z głowy poduszkę.
-No dobraa..Daj mi chiwlę,idę sie ubrac.
-Czekam na dole.Kawa?
-Tak skarbie.-Poszłam na dół zrobic kawe.Swoją drogą,jakimś dziwnym zdarzeniem w domu nie ma prawie kawy.Na teraz starczy,ale czy mojemu chłopakowi będzie się chciało pójśc po kawe?Tego nie wiem.Ale chyba zaraz się dowiem,bo zszedł właśnie na dół.
-Robert,zrobisz zakupy?
-Okej zrobie.
-Kochany jesteś.Kup też cos słodkiego dla małego.I jakiueś jedzenie co dzieci lubią.Ale nie chipsy czy paluszki.
-Dobra cos tam kupie.
-Dobra to jedz,ja idę wziąsc torbe i możemy jechac.
-Dobra kochanie.-Poszłam na górę,wzięłam jakieś ciuchy na zmiane.Torbe i zeszłam na dół.Lewandowski czekał już na mnie.A raczej bawił się telefonem.Nowym telefonem.
-Robert?Jestem...
-A,tak,tak.Zagłębiłem się w telefon.
-No widzę właśnie..Rozumiem,że nowy,że iPhone,no ale ja też mam go i się tak nie zagłębiam.Hahahaha,jak dziecko kochanie,jak dziecko.
-Oj tam..Kobiety tak mają.Chodź,bo się na samolot spóźnisz.
-No chodź,chodź.-Wsiedliśmy do samochodu i po chwili byliśmy już w drodze na lotnisko.Tam się pożegnaliśmy.I weszłam na pokład samolotu.Podróż nie trwała długo.W Warszawie wsiadlam do taxówki i udałam się do domu Izy i Dawida.
-Ewelina?!Hej kochana,wchodź.
-Cześc Izka.-Dałam jej buziaka na powitanie,a ona prawie mnie udusiła.Za chwilke ujrzałam mojego chrześniaka.Duży już chłopczyk.Podbiegł do mnie szybko.
-Ciocia!!Jeśteś!Ja na cebie cekałem!
-Wiem kochanie,wiem.
-Kiedy jedziemy.?
-Zajrze jeszcze do moich rodizców i jedziemy na lotnisko.
-Jak to?Tak szybko?-Zapytała zdziwiona Iza.
-No tak wszyło...
-Krzyś?Pojedziemy z ciocią do dziadkow.
-Tak!Śupel!
-Dobra Ewcia,to idę po jego walizkę,a wy idźcie juz do auta.
-Dobra,kochana.Chodź kochanie.
-Cocia?
-Tak?
-Zawiąześ mi buti?
-Jasne,siadaj....Gotowe.-Wsiedlismy do auta i mały zdążył mi wiele opowiedzie i przyszła Iza.Razem pojechaliśmy do moich rodziców.
-Córcia?Krzyś?Izunia?
-A kto inny?
-Cesc babcia!
-Co u Ciebie Krzysiu
-Super!Jede z ciocia do Doltmundu.
-No wiem wiem.PEwnie będzie super.A przywieziesz coś babci?
-TAK!Wsystko!-Pogadaliśmy tak do 18.Mogłam z moją mamą rozmawiac godzinami,aż musieliśmy jechac na lotnisko.Mama też pojechała.Oby dwi nam pomachały i wsiedlismy do samolotu.Krzyś usnął.A ja zajęłam sie czytaniem książki.Dolecieliśmy na 21,tak jak się spodziewałam.Wysiedliśmy a Robert już czekał.Podeszlismy do niego,a Krzys był taki podekscytowany.Pierwszy raz samolotem.Zobaczy gwiazdę piłki nożnej.
-Hej kochanie-Przywitałam sie pocałunkiem.
-Hej skarbie.Czesc kolego.Jak masz na imię?-Krzyś sie chyba wstydził.
-Jaa...Jeśtem Kzyś.
-Cześc Krzysiu,ja jestem Robert.
-Wieem,widziałem cie na bojiśku.
-To dawaj łapke i idziemy do auta.Dobra?
-Tak-Robert chciał aby mały nabrał do niego zaufania.I bardzo szybko chłopczyk polubił Roberta.Całą drogę do domu opowiadał nam o przedszkolu,kolegach i o wszystkim co mu się na śline nawinęło.Po 30 minutach dojechaliśmy do domu i weszlismy do niego.
-No to chodź Krzysiu umyjemy się a wujek Robert zrobi kolacje.
-Nooo dobźe...
-A co sobie pan życzy na kolacje?-zapytał Lewy
-Kańapke.
-Dobrze,będą specjalne kanapeczki dla ciebie.-Poszłam z malym na górę,a jemu buzia się nadal nie zamykała.Wykąpałam go i założyłam pidżamkę.Zeszliśmy na dół i Krzysiu od razu pobiegł do Roberta.Chyba sie polubili.Zjedliśmy kolacje i Robert poszedł położyz młodego,a ja poszłam sie umyc i przebrac w pidżame.Jak wyszłam z łazienki to Robert już leżał w sypialni i czytał gazete.
-Zasnął?
-Taak.Pytał mnie o wiele rzeczy.Świetny chłopczyk!
-To sie cieszę,że się polubiliście.
-Ja też.Ciekawe kiedy będą nasze,małe Lewandowskie.
-Hahaha no kiedyś napewno.
-No raczej!Chodź tu do mnie.
-No jestem.-Robert przytulił mnie,zgasił światło,trochę porozmawialiśmy o naszej przyszłości i nie wiem kiedy usnęliśmy.Rano obudziłam się i nie było obok mnie Roberta,za to z dołu słyszłam odgłosy radia i chłopaków.Założyłam szlafrok i zeszłam na dół.Nie myliłam się.Na stole stały naleśniki.
-Hej chłopaki.
-Ooo cześc skarbie-pocałował mnie Robert.
-Bleee-powiedział na nasz pocałunek Krzyś.My z Robertem tylko się zaśmialismy i usiedliśmy do stołu jesc sniadanie.Mały zjadł bez marudzenia.
-To co kolego,idziemy się ubrac?
-A wujek Lobelt?
-Wujek też pójdzie się ubrac.
-Dobla.-Robert spojrzał się na mnie i uśmiechnął,a ja wzięłam małego za rączke i poszliśmy na góre wybrac jakieś ubranka.Mały był zachwyony pokoikiem.A ja byłam zachwycona takimi pięknymi,małymi ubrankami.Chyba jak każda kobieta.Mały ubrany wybiegł z pokoju i pobiegł do Roberta,który oczywiście też był już ubrany.Więc i ja poszłam do łazienki się ubrac i pomalowac.Zeszłam po kilku minutach na dół.Chłopaki chyba byli już znudzeni czekaniem na mnie.
-Idziemy?
-No wkońcu!Czekamy i czekamy...Ale pięknie wyglądasz.
-Dziękuje kotek.No chodźmy.Chodź Krzychu.
-Dobla..-mały dał nam rączki i wyszliśmy do auta.Na Signal Idune dojechaliśmy po 15 minutach.Maly był nadal taki szczęśliwy.Weszlismy na stadion i poszliśmy w strone szatni.Od wejścia słychac było chłopaków.Dobrze,że rozmawiali po niemiecku,to mały nic nie rozumiał,bo rozmawiali o takich rzeczach....hmmm +18.
-Ciocia,cemu oni mówią o jakis paniach?-Cooo??To mały umie niemiecki?!
-A ty umiesz niemiecki?
-No tiaaakkk!!Pzecies ty ciongle mówilaś po niemiecku...I w pseckolu mówią.
-Aaaa to super.-zaczęliśmy się z Robertem mimowolnie śmiac.Weszliśmy do szatni.
-Ej!Łajzy!Dziecko jest,ogar!-Krzyknął rozśmieszony całą sytuacją Lewy.
-Oooo!Nie chwaliłeś sie,że masz dziecko!-powiedział rozbawiony Gotze.(dobrze,że mały rozumie tylko trochę niemiecki,bo zaczęli takie spekulacje wygłaszac,że....)
-To jest Krzyś,chrześniak Eweliny.-poprawił Robert\
-Witaj Krzyś-przywitali sie wszyscy,a on był taki szczęśliwy.
-Dobra Krzychu,chodź idziemy na trybuny bo wujkowie maja trening.-w tym momęcie wszedł Klopp.
-O witam.Cóż to za miły chłopczyk?
-JEśtem Kśyś.
-Cześc Krzyś,chciałbys pograc chwile z nami w piłe?
-Taaak!
-To masz tuaj mały strój i idź pograc.
-Dobra to mogę zostawic go tutaj?Poszłabym zobaczyc kiedy mam rozpoczęcie na uczelni.
-Jasne,idź!Prawda Lewy?-Zapytał Klopp.
-Jase,idź kotek.-I poszlam.Wyszłam przed stadion i było naprawdę zimno.Jak na 20 września.Ale cóż.Lato odchodzi.Niedługo już będzie bardzo zimno.Weszłam na uczelnie i poszłam na tablice ogłoszeń.Przeczytałam co miałam przeczytac i dostałam sms-a,żebym nie przychodziła juz na stadion bo oni sobie z KRzysiem radzą.Wsiadłam więc w taksówkę i pojehcałam do galerii.Wparowałam do kilku sklepów,aż kupiłam jeden prześliczny zestaw (tak,kocham lity).Przeszłam jeszcze po kilku sklepach i wybrałam jakąś koszulke dla Roberta i koszule.Galerie opuściłam po 2 godzinach.Udałam się jeszcze do marketu po zkaupy na obiad i pojechałam taxsówką do domu.Chłopaków jeszcze nie było.Poszłam się przebrac w coś luźnego.Dzisś na obiad robię zapiekankę.Oczywiście staram się na zdrowo,ale co wyjdzie to nie wiem.Kiedy zapiekankę wstawiłam do pieca,do domu weszli chłopaki.
-Hej kochani,niedługo będzie obiad.
-Hej,Ewcia przebieżesz małego?Bo sie polał soczkiem.
-Jasne chodź,młody.-Poszliśmy na górę i przeprałam go w te ubranka.Zeszlismy po chwili do Roberta,który rozmawiał przez telefon,kiedy zeszłam chyba kończył rozmowe.
-Kochanie,dzwonił Kuba.Zapraszają nas dzisiaj na kolacje.
-Ooo super.A Krzys poznał juz Agate?
-Tak,była dzisiaj przynieśc Kubie kanapki bo zapomniał.A właśnie gdzie on jest?
-W w salonie,maluje.Dobra idę po obiad.Siadajcie do stołu bo juz 16,a muszę jeszcze jakieś ciuchy wam i sobie wybrac.Po chwili zaniosłam zapiekankę i sok do pokoju.Chłopaki zjedli i poszli oglądac bajke.Ja wlożyłam naczynia do mywarki i poszłam naszykowac ubrania.Krzysiowi to,Robertowi to,a sobie to.Poszłam do łazienki wziąśc prysznic,uczesac się i zrobic makijaż.Gotowa z łazienki wyszłam po ok. godzinie.Zeszłam na dół i chłopcy także byli gotowi.
-Pięnie wyglądasz.
-Dziękuje,idziemy?
-Tak,chodźmy.-Wsiedliśmy do auta i akurat w radiu była jakaś polska piosenka i zaczęliśmy wspólnie śpiewac.Do Kuby dojechalismy po 15 minutach.Wyszliśmy z auta i zapukaliśmy.
-Cześc kochani,wchodźcie-przywitała sie z nami Agata.-witaj przystojniaku-zwróciła się do Krzysia.
-Ceśc ciocia.
-Hej Aga-dałam jej buziaka w policzek.
-Hej Kubol-przywitał się Robert.-Po chwli wszyscy zasieldiśmy do stołu.Łącznie z Krzyśkiem i Oliwią.Zjedliśmy kolacje i dzieci poszły się bawic a my rozmaiwaliśmy.Było mnóstwo śmiechu.
-I jak Robert?Zdecydowałeś już?-Zapytał Kuba.
-Tak,tzn nie wiem....
-Ale o co chodzi?-Zapytałam zdziwiona całą sytuacją.
-Bayern złożył mi propozyję przjeścia do ich klubu.
-Ahaa!I oczywiście mi nie powiedziałeś,tak?!-Zapytałam wściekła.
-To nie tak...
-A jak?!!
-Prosze...Nie kłóccie się....-Próbowała pogodzic nas Agata.-Albo,zostawcie u nas Krzysia i jedźcie do odmu podgadac?On bawi sie z Oliwka,jutro Kuba go przywiezie przed treningiem.
-To chyba będzie najlepsze wyjście.Nie chce żeby dziecko przez tego dupka się wystraszyło jak się pokłócimy.Dzięki Agatka.Papa-dalam jej buziaka i wyszłam
-Dzięki stary-pwoedział po cichu Robert do Kuby.
-Przepraszam,nie wiedziałem...
-Już dobra,cześc.-Wyszlismy do auta.W drodze nie odzywalismy się do siebie.Weszliśmy do domu i rzuciłam klucze na sofe.
-Co Ty sibie do cholery jasnej wyobrażasz?!Całe życie będziesz mnie oczukiwał?!
-No przepraszam!Nie wiedziałem czy ci mówic czy nie...
-Aaaaa to wiele wyjaśnia!To ja teraz pójdę na impreze,prześpie sie z jakimś facetem,wrócę i nie powiem Ci i będziemy życ jak gdyby nigdny nic,tak?Na tej zasadzie chcesz mi wcisnąc kit?!
-Nie!To nie tak!Kurwa nooo!Nie powiedziałem Ci bo chciałem to przemyslec!A Ty byso tym tylko gadała.
-Świetnie!Ale ja Cię Kocham!I chce wiedziec co jest w Twojim życiu,a nie,że się dowiaduje od Kuby.IDę sie umyc...-Poszłam na góre sie umyc i przeprac w jakieś piżamę.Słyszłam,ze Robert trzaskał drzwiami od szafy i szufladami od komód wiec chyba też się przebierał.Wyszłam po kilku minutach to leżał na łóżku i czytał gazete.Poszłam więc tez do sypialni,bo nie będę przez tego palanta spac na kanapie.Zaczęłam czytac kdizążkę.Po chwili jednak przerwał mi głos mojego chłopaka.
-Przepraszam no...Nie lubię jak sie na mnie gniewasz.
-A ja nie lubie jak kłamiesz.Idę spac.Dobranoc!
-Pa
========================================================================
Hej,przepraszma,ze tak późno,ale szkoła,szkoła,szkoła....Wiem także,ze nic się ttaj nie dzieje,ale jakoś mi wena ucieka.Nie wiem jak to co myslę przełozyc na papier,przepraszam i mam nadzijee że następny rozdział będzie lepszy.Paaa ;***AAAaa I pamietajcie JUTRO MECZ BORUSSIA-BAYERN.Kibicjuemy BVB!! <333