Łączna liczba wyświetleń

piątek, 22 listopada 2013

Rozdział 19

                                                         Rozdział 19
Rano obudiłam się kilka minut po 7.Robert jeszcze spał.Postanowiłam go nie budzic i poszłam wziąsc przysznic,pomalowac się,uczesac i ubrac.Taka poranna rutyna.Wyszłam z łazienki po 20 minutach i zeszłam na dół zrobic jakieś śniadanie.Postawiłam na musli,nie wiedziałam czy napastnik będzie z tego zadowolony,ale cóż...Ja o linie muszę dbac,a on...Musi byc w formie.Poszłam na góre obudzic mojego śpiocha.Weszłam do sypialni,wcale nie po cichu,myślałam,ze go to obudzi,ale niee.Uklękłam więc na łóżku i szepnęłam do jego ucha "Kocham Cię".Zaczął się budzic.
-JEszcze chwileczke-powiedział nakładając na głowę poduszke.
-Wstawaj kotek,śniadanie czeka,a później mógłbyś swoją kochaną narzeczoną odwieśc na lotnisko.-zrobiłam maślane oczy,a Roebrt zdjął z głowy poduszkę.
-No dobraa..Daj mi chiwlę,idę sie ubrac.
-Czekam na dole.Kawa?
-Tak skarbie.-Poszłam na dół zrobic kawe.Swoją drogą,jakimś dziwnym zdarzeniem w domu nie ma prawie kawy.Na teraz starczy,ale czy mojemu chłopakowi będzie się chciało pójśc po kawe?Tego nie wiem.Ale chyba zaraz się dowiem,bo zszedł właśnie na dół.
-Robert,zrobisz zakupy?
-Okej zrobie.
-Kochany jesteś.Kup też cos słodkiego dla małego.I jakiueś jedzenie co dzieci lubią.Ale nie chipsy czy paluszki.
-Dobra cos tam kupie.
-Dobra to jedz,ja idę wziąsc torbe i możemy jechac.
-Dobra kochanie.-Poszłam na górę,wzięłam jakieś ciuchy na zmiane.Torbe i zeszłam na dół.Lewandowski czekał już na mnie.A raczej bawił się telefonem.Nowym telefonem.
-Robert?Jestem...
-A,tak,tak.Zagłębiłem się w telefon.
-No widzę właśnie..Rozumiem,że nowy,że iPhone,no ale ja też mam go i się tak nie zagłębiam.Hahahaha,jak dziecko kochanie,jak dziecko.
-Oj tam..Kobiety tak mają.Chodź,bo się na samolot spóźnisz.
-No chodź,chodź.-Wsiedliśmy do samochodu i po chwili byliśmy już w drodze na lotnisko.Tam się pożegnaliśmy.I weszłam na pokład samolotu.Podróż nie trwała długo.W Warszawie wsiadlam do taxówki i udałam się do domu Izy i Dawida.
-Ewelina?!Hej kochana,wchodź.
-Cześc Izka.-Dałam jej buziaka na powitanie,a ona prawie mnie udusiła.Za chwilke ujrzałam mojego chrześniaka.Duży już chłopczyk.Podbiegł do mnie szybko.
-Ciocia!!Jeśteś!Ja na cebie cekałem!
-Wiem kochanie,wiem.
-Kiedy jedziemy.?
-Zajrze jeszcze do moich rodizców i jedziemy na lotnisko.
-Jak to?Tak szybko?-Zapytała zdziwiona Iza.
-No tak wszyło...
-Krzyś?Pojedziemy z ciocią do dziadkow.
-Tak!Śupel!
-Dobra Ewcia,to idę po jego walizkę,a wy idźcie juz do auta.
-Dobra,kochana.Chodź kochanie.
-Cocia?
-Tak?
-Zawiąześ mi buti?
-Jasne,siadaj....Gotowe.-Wsiedlismy do auta i mały zdążył mi wiele opowiedzie i przyszła Iza.Razem pojechaliśmy do moich rodziców.
-Córcia?Krzyś?Izunia?
-A kto inny?
-Cesc babcia!
-Co u Ciebie Krzysiu
-Super!Jede z ciocia do Doltmundu.
-No wiem wiem.PEwnie będzie super.A przywieziesz coś babci?
-TAK!Wsystko!-Pogadaliśmy tak do 18.Mogłam z moją mamą rozmawiac godzinami,aż musieliśmy jechac na lotnisko.Mama też pojechała.Oby dwi nam pomachały i wsiedlismy do samolotu.Krzyś usnął.A ja zajęłam sie czytaniem książki.Dolecieliśmy na 21,tak jak się spodziewałam.Wysiedliśmy a Robert już czekał.Podeszlismy do niego,a Krzys był taki podekscytowany.Pierwszy raz samolotem.Zobaczy gwiazdę piłki nożnej.
-Hej kochanie-Przywitałam sie pocałunkiem.
-Hej skarbie.Czesc kolego.Jak masz na imię?-Krzyś sie chyba wstydził.
-Jaa...Jeśtem Kzyś.
-Cześc Krzysiu,ja jestem Robert.
-Wieem,widziałem cie na bojiśku.
-To dawaj łapke i idziemy do auta.Dobra?
-Tak-Robert chciał aby mały nabrał do niego zaufania.I bardzo szybko chłopczyk polubił Roberta.Całą drogę do domu opowiadał nam o przedszkolu,kolegach i o wszystkim co mu się na śline nawinęło.Po 30 minutach dojechaliśmy do domu i weszlismy do niego.
-No to chodź Krzysiu umyjemy się a wujek Robert zrobi kolacje.
-Nooo dobźe...
-A co sobie pan życzy na kolacje?-zapytał Lewy
-Kańapke.
-Dobrze,będą specjalne kanapeczki dla ciebie.-Poszłam z malym na górę,a jemu buzia się nadal nie zamykała.Wykąpałam go i założyłam pidżamkę.Zeszliśmy na dół i Krzysiu od razu pobiegł do Roberta.Chyba sie polubili.Zjedliśmy kolacje i Robert poszedł położyz młodego,a ja poszłam sie umyc i przebrac w pidżame.Jak wyszłam z łazienki to Robert już leżał w sypialni i czytał gazete.
-Zasnął?
-Taak.Pytał mnie o wiele rzeczy.Świetny chłopczyk!
-To sie cieszę,że się polubiliście.
-Ja też.Ciekawe kiedy będą nasze,małe Lewandowskie.
-Hahaha no kiedyś napewno.
-No raczej!Chodź tu do mnie.
-No jestem.-Robert przytulił mnie,zgasił światło,trochę porozmawialiśmy o naszej przyszłości i nie wiem kiedy usnęliśmy.Rano obudziłam się i nie było obok mnie Roberta,za to z dołu słyszłam odgłosy radia i chłopaków.Założyłam szlafrok i zeszłam na dół.Nie myliłam się.Na stole stały naleśniki.
-Hej chłopaki.
-Ooo cześc skarbie-pocałował mnie Robert.
-Bleee-powiedział na nasz pocałunek Krzyś.My z Robertem tylko się zaśmialismy i usiedliśmy do stołu jesc sniadanie.Mały zjadł bez marudzenia.
-To co kolego,idziemy się ubrac?
-A wujek Lobelt?
-Wujek też pójdzie się ubrac.
-Dobla.-Robert spojrzał się na mnie i uśmiechnął,a ja wzięłam małego za rączke i poszliśmy na góre wybrac jakieś ubranka.Mały był zachwyony pokoikiem.A ja byłam zachwycona takimi pięknymi,małymi ubrankami.Chyba jak każda kobieta.Mały ubrany wybiegł z pokoju i pobiegł do Roberta,który oczywiście też był już ubrany.Więc i ja poszłam do łazienki się ubrac i pomalowac.Zeszłam po kilku minutach na dół.Chłopaki chyba byli już znudzeni czekaniem na mnie.
-Idziemy?
-No wkońcu!Czekamy i czekamy...Ale pięknie wyglądasz.
-Dziękuje kotek.No chodźmy.Chodź Krzychu.
-Dobla..-mały dał nam rączki i wyszliśmy do auta.Na Signal Idune dojechaliśmy po 15 minutach.Maly był nadal taki szczęśliwy.Weszlismy na stadion i poszliśmy w strone szatni.Od wejścia słychac było chłopaków.Dobrze,że rozmawiali po niemiecku,to mały nic nie rozumiał,bo rozmawiali o takich rzeczach....hmmm +18.
-Ciocia,cemu oni mówią o jakis paniach?-Cooo??To mały umie niemiecki?!
-A ty umiesz niemiecki?
-No tiaaakkk!!Pzecies ty ciongle mówilaś po niemiecku...I w pseckolu mówią.
-Aaaa to super.-zaczęliśmy się z Robertem mimowolnie śmiac.Weszliśmy do szatni.
-Ej!Łajzy!Dziecko jest,ogar!-Krzyknął rozśmieszony całą sytuacją Lewy.
-Oooo!Nie chwaliłeś sie,że masz dziecko!-powiedział rozbawiony Gotze.(dobrze,że mały rozumie tylko trochę niemiecki,bo zaczęli takie spekulacje wygłaszac,że....)
-To jest Krzyś,chrześniak Eweliny.-poprawił Robert\
-Witaj Krzyś-przywitali sie wszyscy,a on był taki szczęśliwy.
-Dobra Krzychu,chodź idziemy na trybuny bo wujkowie maja trening.-w tym momęcie wszedł Klopp.
-O witam.Cóż to za miły chłopczyk?
-JEśtem Kśyś.
-Cześc Krzyś,chciałbys pograc chwile z nami w piłe?
-Taaak!
-To masz tuaj mały strój i idź pograc.
-Dobra to mogę zostawic go tutaj?Poszłabym zobaczyc kiedy mam rozpoczęcie na uczelni.
-Jasne,idź!Prawda Lewy?-Zapytał Klopp.
-Jase,idź kotek.-I poszlam.Wyszłam przed stadion i było naprawdę zimno.Jak na 20 września.Ale cóż.Lato odchodzi.Niedługo już będzie bardzo zimno.Weszłam na uczelnie i poszłam na tablice ogłoszeń.Przeczytałam co miałam przeczytac i dostałam sms-a,żebym nie przychodziła juz na stadion bo oni sobie z KRzysiem radzą.Wsiadłam więc w taksówkę i pojehcałam do galerii.Wparowałam do kilku sklepów,aż kupiłam jeden prześliczny zestaw (tak,kocham lity).Przeszłam jeszcze po kilku sklepach i wybrałam jakąś koszulke dla Roberta i koszule.Galerie opuściłam po 2 godzinach.Udałam się jeszcze do marketu po zkaupy na obiad i pojechałam taxsówką do domu.Chłopaków jeszcze nie było.Poszłam się przebrac w coś luźnego.Dzisś na obiad robię zapiekankę.Oczywiście staram się na zdrowo,ale co wyjdzie to nie wiem.Kiedy zapiekankę wstawiłam do pieca,do domu weszli chłopaki.
-Hej kochani,niedługo będzie obiad.
-Hej,Ewcia przebieżesz małego?Bo sie polał soczkiem.
-Jasne chodź,młody.-Poszliśmy na górę i przeprałam go w te ubranka.Zeszlismy po chwili do Roberta,który rozmawiał przez telefon,kiedy zeszłam chyba kończył rozmowe.
-Kochanie,dzwonił Kuba.Zapraszają nas dzisiaj na kolacje.
-Ooo super.A Krzys poznał juz Agate?
-Tak,była dzisiaj przynieśc Kubie kanapki bo zapomniał.A właśnie gdzie on jest?
-W w salonie,maluje.Dobra idę po obiad.Siadajcie do stołu bo juz 16,a muszę jeszcze jakieś ciuchy wam i sobie wybrac.Po chwili zaniosłam zapiekankę i sok do pokoju.Chłopaki zjedli i poszli oglądac bajke.Ja wlożyłam naczynia do mywarki i poszłam naszykowac ubrania.Krzysiowi to,Robertowi to,a sobie to.Poszłam do łazienki wziąśc prysznic,uczesac się i zrobic makijaż.Gotowa z łazienki wyszłam po ok. godzinie.Zeszłam na dół i chłopcy także byli gotowi.
-Pięnie wyglądasz.
-Dziękuje,idziemy?
-Tak,chodźmy.-Wsiedliśmy do auta i akurat w radiu była jakaś polska piosenka i zaczęliśmy wspólnie śpiewac.Do Kuby dojechalismy po 15 minutach.Wyszliśmy z auta i zapukaliśmy.
-Cześc kochani,wchodźcie-przywitała sie z nami Agata.-witaj przystojniaku-zwróciła się do Krzysia.
-Ceśc ciocia.
-Hej Aga-dałam jej buziaka w policzek.
-Hej Kubol-przywitał się Robert.-Po chwli wszyscy zasieldiśmy do stołu.Łącznie z Krzyśkiem i Oliwią.Zjedliśmy kolacje i dzieci poszły się bawic a my rozmaiwaliśmy.Było mnóstwo śmiechu.
-I jak Robert?Zdecydowałeś już?-Zapytał Kuba.
-Tak,tzn nie wiem....
-Ale o co chodzi?-Zapytałam zdziwiona całą sytuacją.
-Bayern złożył mi propozyję przjeścia do ich klubu.
-Ahaa!I oczywiście mi nie powiedziałeś,tak?!-Zapytałam wściekła.
-To nie tak...
-A jak?!!
-Prosze...Nie kłóccie się....-Próbowała pogodzic nas Agata.-Albo,zostawcie u nas Krzysia i jedźcie do odmu podgadac?On bawi sie z Oliwka,jutro Kuba go przywiezie przed treningiem.
-To chyba będzie najlepsze wyjście.Nie chce żeby dziecko przez tego dupka się wystraszyło jak się pokłócimy.Dzięki Agatka.Papa-dalam jej buziaka i wyszłam
-Dzięki stary-pwoedział po cichu Robert do Kuby.
-Przepraszam,nie wiedziałem...
-Już dobra,cześc.-Wyszlismy do auta.W drodze nie odzywalismy się do siebie.Weszliśmy do domu i rzuciłam klucze na sofe.
-Co Ty sibie do cholery jasnej wyobrażasz?!Całe życie będziesz mnie oczukiwał?!
-No przepraszam!Nie wiedziałem czy ci mówic czy nie...
-Aaaaa to wiele wyjaśnia!To ja teraz pójdę na impreze,prześpie sie z jakimś facetem,wrócę i nie powiem Ci i będziemy życ jak gdyby nigdny nic,tak?Na tej zasadzie chcesz mi wcisnąc kit?!
-Nie!To nie tak!Kurwa nooo!Nie powiedziałem Ci bo chciałem to przemyslec!A Ty byso tym tylko gadała.
-Świetnie!Ale ja Cię Kocham!I chce wiedziec co jest w Twojim życiu,a nie,że się dowiaduje od Kuby.IDę sie umyc...-Poszłam na góre sie umyc i przeprac w jakieś piżamę.Słyszłam,ze Robert trzaskał drzwiami od szafy i szufladami od komód wiec chyba też się przebierał.Wyszłam po kilku minutach to leżał na łóżku i czytał gazete.Poszłam więc tez do sypialni,bo nie będę przez tego palanta spac na kanapie.Zaczęłam czytac kdizążkę.Po chwili jednak przerwał mi głos mojego chłopaka.
-Przepraszam no...Nie lubię jak sie na mnie gniewasz.
-A ja nie lubie jak kłamiesz.Idę spac.Dobranoc!
-Pa
========================================================================
Hej,przepraszma,ze tak późno,ale szkoła,szkoła,szkoła....Wiem także,ze nic się ttaj nie dzieje,ale jakoś mi wena ucieka.Nie wiem jak to co myslę przełozyc na papier,przepraszam i mam nadzijee że następny rozdział będzie lepszy.Paaa ;***AAAaa I pamietajcie JUTRO MECZ BORUSSIA-BAYERN.Kibicjuemy BVB!! <333



















poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział 18

Obudziłam się pod kocem na kanapie u Marco,ale miałam okropny sen,dobrze że tylko SEN,spałam chyba z 30 min bo była dobiero 16.Usłyszłam kroki za sobą,odwróciłam się i zobaczyłam Reusa,zakradającego się do mnie.Chyba chciał mnie przestraszyc.Glupek.
-Co się tak skradasz lamo?-Zapytałam śmiejąc sie z Reusa
-Ej,ej...Tylko nie lamo,okej?
-Hahaha czemu?Tak to do Ciebie pasuje,nie widzisz podobieństwa?Te włoski?
-Ha ha ha,naprawdę bardzo śmieszne.
-Dobra teraz siadaj i mów jak tam sie dogadujecie z Sarą?
-Wiesz,jest dobrze.Tylko na razie trzymamy się od siebie jakby z daleka.Nie ma nic prócz kolcji,imprezy.Nie chce naciskac.Bo ja nie chce jej tylko przeleciec...Ja sie w niej chyba zakochałem.Spotykamy się już od 2 miesięcy,jesteśmy przyjaciółmi,ale dla mnie to za mało.Ja chcę z nią spędzic reszte życia.Kiedy czuje jej zapach perfum to mi sie nogi uginają...A ona też chyba mnie polubiła "bardziej"...
-No to śiwtenie,czuje,ze będziecie niedługo parą,kochany~!
-Cieszę sie,ze mam taka siostrę!
-A ja brata...-Pocuzłam jak w kieszeni wibruje mi telefon.-przepraszam na chwile
-Spoko,spoko.-odebrałam więc i usłyszałam kochany i jak zwykle tryskający optymizmem głos mojej mamy.
-Mama?
-Tak,czesc Slońce.Co u Ciebie?
-Świetnie
-Bo widziałam na facebooku pierścionek zareczynowy.Gratuluje.-Tak,tak moja mama ma facebooka,nowoczesna mamusia.
-Dzięki mamuś,a co u Was?Jak tata?I mój kochany chrześniak?Ile on ma juz 3 latka?Tak?
-U taty super,znowu pojechał na ryby,a Krzyś świetnie,ciągle pyta gdzie Ty jesteś,a jak sie dowiedział,ze jego nowym wujkiem jest Robert Lewandowski to juz wgl chce do Ciebie i juz.-pomyślałam chwilie i mam pomysł!
-MAmus,słuchaj ja mam pomysł.Zadzwonie za chwile okej?
-Tak,ale...Jaki...
-To pa,do zaraz-nie dałam mamie dokończyc i sie rozłączyłam.
-Marco?Wy mecz z Arsenalem macie za tydzień prawda?
-Tak,a co?
-Nie,nic.A dzieci wyprowadzających piłkarzy na boisko jeszcze wszystkich nie ma prawda?
-No nie.Z tego cow wiem to został Leitner i Lewy.
-Super,czekaj jescze do Roberta zadzwonie.-Halo?Robert?
-A kogo się spodziewałaś dzwoniąc do mnie?
-Haha Ciebie.
-|No wiec,o co chodzi kochanie?
-Robert,bo podobno na mecz z Arsenalem nie masz dziecka,które by Cię wporwadziło na stadion?
-No nie mam.
-A to moze byc ktoś z rodziny?Czy to są jakieś wybory?
-Z tego co pamietam to jeżeli mam chęc żeby był to ktoś z rodziny,czy dziecko znajomych to muszę tylko zadzwonic do trenera a on do zarządu i okej,a co?
-Bo mam chcrześniaka,Krzysia i on bardzo Cię lubi i chciałabym żeby to właśnie on z Tobą wyszedł.Co Ty na to?Zgodziłbyś sie?
-Jasne!Super!Zaraz zadzwonie do trenera i wszystko mu wyjaśnie!
-Dzieki,wiesz jak ja Cię kocham?
-Wiem,wiem...Mnie nie da sie nie kochac.
-Dobra to ja końze,panie skromny..Kiedy będziesz w domu?
-Za 1-2 godziny
-Okej,to dozobaczenia.
-Papa kocham Cię skarbie.
-Ja Ciebie tez,paa!
-Aaa to o to Ci chodziło?
-No o to,o to.Przepraszam,jeszcze jedan,no góra dwa telefony.
-No jestem mama.Więc za dwa dni przylatuje po Krzysia.
-Słucham?Po co?
-Pojedzie do nas na kilka dni,i wyprowadzi Lewego na meczu z Arsenalem.
-Naprawde??
-Tak,ja zadzwonie do Izy i Dawida i pogadam z nimi.
-Dobra córcia,ja kończe,bo mi się mięso przypala,pogadamy nastepnym razem.Paapaa pozdrów Roberta.
-Noo paa mamus,a Ty tate.
-Dobra jeszcze tylko Iza-powiedziałam po cichu,ale tam żeby Marco usłyszał
-Iza,hej to ja Ewelina.
-No hej kochana!Steskniliśmy się za Toba,KRzysiu to wgl.Ciągle o Ciebie pyta.A i gratuluje.Nieźle sie użądziłaś,z Lewandowskim?Super.
-Dzięki kochana.Mam pomysł.
-Jaki?
-Mogłabym zabrac Krzysia na tydzień-dwa do Dortmundu?(wytłumaczyłam jej wszystko co wymyśliłam i wgl)
-Oooo super!Krzysiek się ucieszy.!
-Tak?To kiedy mogłabym przyjechac po niego?
-A kiedy chcesz?
-No za 4-5 dni.Napiszę Ci sms-a kiedy mam samolot.
-Ale my z Dawidem nie możemy sie zwolnic i nie damy rady przyjechac,ja mam ważny projekt,a Dawid ma teraz jakiś stażystów i nie może się wyrwac z pracy.
-Ale nie ma o czym mówic,damy radę.KRzyś to grzeczny chłopczyk.
-Ooo o wilku mowa.KRzys chce bardzo z Tobą porozmawiac,mogę Ci go podac?
-Jeste!Dawaj....
-Hajo?Ciocia?
-Tak,cześc skarbie.
-Ceśc.Kiedy do mnje pźyjedzieś?
-A za cztery dzni,zabieram Cię na tydzień do mnie.Cieszysz się?Spotkasz piłkarzy Borussi Dortmund.Tych co lubisz,co biegają na meczu w żółtych strojach.I wyjdziesz na meczu na stadion z wujkiem Roberem.
-TJAK!!!A Ujek Jobejt to tien no...Lewandowśki?
-Tak słońce,Lewnadowski.
-Ale śupel!Moji kojedźy nie uwieźą.
-No będą musieli.
-Ja idję śie śpakowac,czejśc ciocia!
-Paa szkrabie.
-Ewlina?
-Nooo?
-MAły się poszedł pakowacm,teraz cztery dni snów będzie chodził podekscytowany.Haha
-Sorrki,Dobra ja kończe i widzimy sie za jakieś 4 dni.Paa
-No pa,tryzmaj sie i pozdrów Roberta.
-Okej,a Ty Dawida.
-MArco,przepraszam....-Patrzylam w telefon i czekałam na iodpowiedz,ale nic....-Marco jesteś...tam-MArco usnął.
-tak,tak jestem...
-Ja będę sie zbiwrac bo miałam kolacje zrobic.
-Podwiozę Cię,bo pada.
-Naprawdę mógłbyś?Muszę się zaopatrzyc we własny samochód.
-Tak,jade do Sary.
-To chodźmy.-Wyszliśmy z jego domu i udaliśmy sie do garażu.Wsiedliśmy białego,sportowego auta i z piskiem opon pouściliśmy posesje Marco.
-Ej!Lamo!Nie tak szybko!Ja chcę życ!Hahaha
-Aaa sorry,zapomniałem,ze jadę z dziewczyną.Haha
-Nieee...Nie ma sprawy!To taka drobnostka...
-Haahaha nie gniewaj się,złośc piękności szkodzi.
-No fakt,zostawie tą złosc na inne okazje.
-Dobra,trzymam Cię za słowo.Jesteśmy-Już?Haha mieszkamy blisko Reusa więc po niecałych 10 minutach byliśmy już pod domem.
-Dzięki Marco, i powodzenia na randce.Opowiesz mi jutro jak było.
-To ja dziękuje,dałaś mi takiego kopa.A będziesz na treningu?
-Tak,będę bo muszę z trenerem waszym pogadac.
-Aaa to w takim razie do zobaczenia na treningu.
-No paa-dałam mu buciaka w policzek i wyszłam z auta.Niby jestem pod domem,ale i tak biegłam ten kawałeczek bo znowu zaczęło lac.Weszłam do domu to ubrania miałam brudne i moker bo??Tak tak,mądra Ewelina wskoczyła w kałuze i ma plamy na ciuchach.Poszlam od razu wziąsc przysznic i przebrac sie w coś.Założyłam na uszy słuchawki i zeszłam na dół do kuchni robic kolacje.Zajeło mi to ok.godziny.Roberta nie było.Miał byc 30 minut temu.Ale myślałam,że są moze jakies korki czy coś.Usiadłam więc na kanapie i oglądałam jakieś beznadziejne telenowele,bo nic innego nie było.Mijała godzina 21,a Eobwer miał byc ok.19.Nagle usłyszłąm gźwięk klucza w drzwiach.Byłam na niego zła.Mial byc 2 godz. temu,a nie dośc,że się spóźnił to jescze nie zadzwonił,a ja się denerwowałam!Wstałam z kanapy i udałam się w strone drzwi wejściowych.
-Robert!
-Tak kochanie,jestem juz!-Robert może nie był jakiś pijany bardzo,ale widac że ze dwa piwa to wypił.
-Gdzie byłes,do jasnej cholery?!Martwiłam się,umuwilismy sie na kolacje o 19,a jest 21!Nie mogłeś zadzwonic albo sms-a chociaż wysłac?!
-Przepraszam!Ale spotkałem Sahina i poszlismy na piwko.
-Świetnie!Pa!-poszłam na góre do sypialnie zamknęłam sie w niej i położyłam na łóżku,.Lewy się dobijał przez kilka minut,ale potem chyba zszedł na dół,a ja nawet nie wiem kiedy usnęłam.


Następnego dnia: 
Obudziłam się o 9.Zeszłam na dół w krótkiej koszulce.A Robert w kuchni robił śniadanie.Weszłam do kuchni i nalałam sobie wody do szklanki.Poczułam ręce Roberta na moich biodrach.
-Zostaw...-powiedziałam oschle,ale on nie dawał za wygraną i zaczął mnie całowac po szyji.
-Przepraszam...
-Powiedziałam,puśc mnie...-Stałam nadal w tym samym miejscu,i piłam wodę.Niby chciałam żeby mnie puscił,ale nie odchodziłam.Coś mnie tu trzymało.W tej chwili Robert obrócił mnie tak,ze nasze twarze dzieliły centymetry.
-Powiedziałem,przepraszam-pocałował mnie namietnie..
-Robert...Wiesz jak ja się martwiłam?!
-Wiem i na prawdę przepraszam!
-Obiecujesz,ze nastepnym razem zadzwonisz?
-Obicuję!
-No niech Ci będzie.-Teraz ja go pocałowałam,Robert już chciał zdjąc ze mnie bluzkę.
-Niee kochanie,masz zaraz trening.Dokończ to śniadanie,a ja lecę wziąsc prysznic i się ubrac.
-No nich Ci będzie.-Poszłam na górę.Wziąłam przysznic i ubrałam się.Zrobiłam delikatny makijaż i włosy puściłam luźno.Zeszłam na dół do Roberta,który zajadał się kanapkami.
-Pięknie wyglądasz.Ktoś Ci mówił już,że masz piekne nogi?
-Tak,tak...Wiele ludzi,mówili nawet zebym poszła do jakiegoś Miss,ale ja nogdy nie chciałam i nie chce.
-Ale jesteś piękne i juz.Dobra masz tu śniadanko a ja idę się ubrac.-Zjadłam jakąś kanapkę i Robert zszedł.No tak,jemu to zajmowało duzo mniej czasu niż mi.
-Robert,gdzie laptop?Bo muszę znaleźc lot na jutro,albo nawet dziś wieczorem.
-Coo?Przecież się pogodziliśmy?!
-Spokojnie,kochanie...Jadę po Krzysia!
-Aaaaa no tak.Zapomniałem!Laptop na komodzie,masz!
-Hmmm....Jest na jutro o 9 rano.Mam
-Okej,weź od razu na powrót.
-Dobra,powrót też jutro o 19.Czyli na lotnisko przyjedź po nas o 21.
-Dobra.To teraz idziemy?
-Idziemy.Aaa Robert jak będziemy wracac to zachaczymy jakiś sklep z zabawkamii wgl/Żeby mlody się nie nudził.
-Świetny pomysł!Chodź,bo sie spuźnię.
-Ej,a torba Twoja?
-Aaaa,dzięki.Nie wiem co ja bym bez Ciebie zrobił.
-Zginąłbyś kotek,zginął.-Wyslziśmy z domu i wsiedlismy tym razem do czarnego BMW.Po chwili byliśmy już na Signal Iduna Park.Lewy wszedł do szatni a ja szłam przez kręte mkorytaże aż doszłam na murawę i nie myliłam sie stał tam Juergen Klopp.
-Witam pana!-Krzyknęłam gdy tylko go zobaczyłam.
-Oooo witam piękną panią.Co Cię sprowadza do mnie?
-Mam pytanie.
-Pytaj.
-Więc,czy Krzys będzie mógł wyprowadzic Roberta?
-Aaa,tak,tak załatwiłem już wszytsko.
-Na prawdę?JEst pan wielki!
-Nie pan,tylko Juregen.
-Okej,Juergen.
-Aaaa Ewelina,jaki ba rozmiar ubrań ten chłopczyk?
-98-104 cm.
-Okej,to ubranka będą jutro u mnie.
-Dobra to Robert weźmie.
-Jasne.A cóż to za Krzysiu?
-To mój brataniec i chrześniak.
-Aaaaa czyli rodzinka?
-Tak,tak...Dzięki Juergen idę usiąsc na trybuny.
-Dobraa.-Poszłam na trybuny i czytałam książke.Akurat zaczęłam czytac "Milczenie owiec" tak się wczytałam,ze nie zauwazyłam,ze jest juz 15 i chłopaki skończyli.
-Idziemy?-Podbiegł do mnie Lewandowski.
-Tak,tak chodźmy.-Po drodze spotkaliśmy Reusa.
-Hej Reusik!
-Hej Ewela.
-JAk się udała randka
-Super!!Pogadalismy szczerze.I jesteśmy prawie parą.
-To świetnie!Cieszę się!
-No ja tez,stary,gratuluję Ci!
-Dzięki,sorry,ale lecę,bo mam kilka spraw do załatwienia.
-No my też paa!-Poszliśmy do auta i udalismy się do galerii do sklepu dziecięcego.Kupiliśmy kilka zabawek,ubranek i jakieś dla mnie i Lewego i poszliśmy do restauracji zjeśc kolcje.Do domu wrociliśmy o 21.Nie pakowalam się specjalnie.Wzięłam kilka kosmetyków,jakieś gazety,chuteczki moker jak by się KRzyś ubrudził,jakąś wode,skoczek i poszłam sie umyc i przebrac w piżamę.Robert zrobił na kilka dni z pokoju gościnnego dla dorosłych taki dla chłopczyka.Gdy wyszłam z łazienki,pokoik był piękny.Może duzo nie zmienił,ale to tylko na jakiś czas.Żeby Krzys dobrze się czuł.Miał dużo zabawek,wiec nie powinno mu się nudzic.Oczywiście pościel BVB,a na nim strój małego piłkarza.
-Robert,jest piękny!
-Wiemmm,strałem się.
-Kochany jesteś.
-Wiem!Ale Ty idź juz  spac,bo jutro nie wstaniesz,ja się umyje i przyjdę do Ciebie.
-Okej,dobranoc skarbie.-Poszłam do sypialni i połozyłam sie do łożka i nie zauważyła i usnęłam.
========================================================================
Wiem,wiem..Nic sie nie diałało,ale nie miałam weny,po prostu nie miałam.Mam nadzieje,że kolejny rozdział będzie lepszy,ciekawszy.Polacy na zgrupowaniu,a my?Tzymamy kciuki!Paaa kochane i zostawcie po sobie jakieś komentzarze,pozdrawiam ! ;**































niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 17

                                                                Rozdział 17

Zjedliśmy w restauracji pyszną kolacje,w bardzo miłym towarzystwie.Śmialiśmy się,żartowaliśmy,aż na koniec kolacji Robert wstał od stołu,odwrócił się w moim kierunku i uklęknął.Domyślałam się do się święci.
-Khmm,Ewelino czy....czy zechciałabyś zostac moją narzeczoną,a niedługo żoną?-Mimo,że wiedziałam chwile temu,że mój ukochany poprosi mnie o rękę,to z oczu poleciaały mi łzy.Łzy szczęścia.
-Tak,Robert.Tak!-Włożył na mój palec piękny pierścionek.To najlepszy dzień w moim życiu.Robert wstał spojrzał się prosto w moje oczy i pocałował w usta.Czuliśmy się jak byśmy byli sami.Ale po chwili usłyszeliśmy brawa.
-Nooo!W końcu.Szczęścia zakochańce-powiedział Kuba,a inni przyłączyli sie do niego.
-Dobra,dobra może się zbierajmy coo?Bo późno już,a Robert moze chce oświadczyny dokończyc w pokoju,a jutro wyjazd...-Odezwał się Wojtek.
-Może masz rację Szczęsny.-Powiedział uradowany Robert,zamówiliśmy taxówkę,która była po 10 minutach i dowiozła nas pod hotel.Doszliśmy do pokoju.
-Ooo w końcu w pokoju.Kocham Cię Robert,wiesz?
-Wiemm,wiemm jak można mnie nie kochac?
-Ojej,ale Ty skromny.Idziesz pierwszy pod prysznic?
-Mogę iśc.
Robert wszedł do łażienki,a ja dla zabicia czasu weszłam na facebooka.Pomyślałam,ze wstawię zdjecie pierścionka zaręczynowego.A co mi tam?Pochwalę się.Zrobiłam ładne zdjęcie i po chwili wrzuciłam na fb.Na lajki i komentarze długo nie musiałam czekac."Wow,Ewelka kto jest tym szczęściarzem?","Nie ma Ciebie w Polsce 2 miesiące,a Ty już za mąż wychodzisz?","Gratuluję!Któż to będzie Twoim mężem??" i mnóstwo podobnych komentarzy.To tak...Przecież nikt nie wie,że ja jestem w związku z gwiazdą futbolu.Przeglądałam facebooka i dowiedziałam się paru rzeczy o moich znajomych,ostatnio nie miałam czasu na facebooka czy instagrama.
-Co tam w wielkim świecie słychac kotek?-Zapytał Lewandowski,całując mnie w nos.
-O matko!Ale mnie przestarszyłeś.A nic ciekawego.Wstawiłam zdjęcie pierścionka na fb.
-Czyli się podoba?
-Podoba?Jest prześliczny!
-To się cieszę,lec się myc i może jakaś fota na moje oficjalne?Chciałbym poinformowac moich fanów co się święci.Żeby nie było afery później,że ja wszystko zatajam.
-Dobra,ale może zalóż jakąś bluzkę?
-Hah założę,założę.Ale Ty też!
-No razczej!Zaraz wracam.-Zmyłam makijaż,chciaż za chwilę i tak będę musiała zrobic jakiś nowy,bo ludzie mnie wyśmieją na tym zdjęcu!Ale cóż.Umyłam się i założyłam jakieś spodnie sportowe i koszulkę z bvb,którą dostałam od Lewego.Lewandowski miał na sobie tę piękną bluzę.Strasznie mi się podobają te bluzy z kominem.I dredy borussi.
-I jak?Gotowa na fotke?
-Tak,tak,tylko makijaż dokończę.
-Dla mnie jesteś bez niego prześliczna.
-Dla Ciebie tak,ale dla Twoich fanów nie koniecznie.Jestem gotowa.
-To siadaj,uśmiech i gotowe.Sweet focia na fb gotowa,czekaj wstawie i możemy kończyc ośwaidczyny-poruszył brawiami.
-Takkk jesnee.Idziemy spac kochany !
-Juz,dodane.Co robimy?
-Ja śpię,a Ty???Nie wiem...
-Ejjj,nieee!Nie śpimy.-Po sekundzie Robert był już nade mną.
-Nie,Robert.Głowa mnie boli,jutro co?
-No dobrze.Zawsze jutro,tak zawsze już będzie?
-A co?Nie podoba Ci się?Tylko na jednym Ci zależy?!Dobranoc!
-Pa!-No i pierwsza malutka kłotnia,za nami.Swoja dorgą to jemu tylko na tym zależy?Ehhh,idę spac,co za dużo przemysleń to nie zdrowo.
Rano:
Wstalam pierwsza,poszłam się więc ubrac,zrobic makijaż,fryzure i te sprawy.Wyszłam z łazienki,Robert nie spał.Siedział przy laptopie.Gdy weszłam od razu odwrócił sie w moim kierunku.Wstał i podszedł do mnie,był w dresach bez koszulki.
-Przepraszam....Nie chciałem zeby tak wyszło..Nie zależy mi tylko na tym.-Chyba wiedział,że bez koszulki to zawsze mu wybacze.
-No dobraa,wybaczam.Idź się ubrac.
-Już,jestem.-powiedzał po kilku minutach siedzenia w łacience.
-Świetnie wyglądasz.Kończmy pakowanie bo saolot niedługo.-Skończylismy się poakowac i nie mieściło mi się wszystko do walizki bo byłam przecież na zakupach,ale Robert użyczył mi trochę swojej walizki i po godzinie byliśmy spakowani i gotowi do wyjscia.Po 30 minutach byliśmy na lotnisku.Oddalismy bagaże i byliśmy już na pokładzie samolotu.Wystartowaliśmy i usnęłam...Tak,usnęłam!Jak zwykle zresztą.Obudził mnie delikatny pocałunek mojego narzeczonego.
-Wysiadamy słońce.
-Ooo,już.?
-Tak,chodź,jedziemy do domu.-wysiedlismy z samolotu i wsiedliśmy do czarnego auta Roberta.Po niedługim czasie dojechaliśmy do naszego domu.Wysiedliśmy i weszliśmy do domu.
-Głodny jesteś?
-No troszke...
-To zrobie coś....Hmmm.Co powiesz na jakąś sałatke z sałat kurczaka grillowanego?
-No dobraa,ale tylko zielenizna??
-Musimy się zdrowo odżywiac.
-No dobraaa,jak uważasz.To ja skoczę po wino do sklepu.Białe czy czerwone?
-Kup jedno i drugie.Przyda się na pewno.
-Dobra,to zaraz będę.-Zabrałam sie za sałatkę i nakryłam do stowłu,a Roberta nie było i nie było,ale jest.W końcu jest.
-Co Cię tak długo nie było?
-Marco spotkałem i zaprosiłem go na kolację.
-Świetnie!Hej Marco-podszedł do mnie i dał buziaka w policzek.
-Hej piękna,gratuluje!
-Dzięki,dziięki..
-Ejj!Bo będę zazdrosny.
-Lewus,Lewsu....-Marco był jakiś smutny,nawet teraz jak mówił to Lewus...Co mu jest?No nic może potem uda mi sie z nim podagac.Zjedliśmy kolacje i było bardzo miło.Tylko,że Reus jakiś przygaszony,smutny...Ale Robert poszedł sie umyc,a on robi to z pół godziny,a my siedzimy na kanapie to pogadamy.
-Marco?
-Tak?
-Coś się stało?Jesteś jakiś smutny,przygaszony.Wiesz,ze mozesz mi powiedziec.
-Nieee  nic....No dobra,zrobiłem coś głupiego.
-Mianowicie co??
-Byłem na imprezie i tam była taka dziewczyna,i ja...Ja nie wiem czy poszlismy do lóżka bo się upiłem,a przecież mówiłem Ci że zaczynamy się z Sarą dogadywac.
-Oj Marco,Marco.Może do niczego nie doszło?Nie martw się.
-Może wpadłabyś jutro do mnie?
-Jasnee!Przyjdę.
-Dzięki jesteś kochana/
-A ja mogę powiedzie Robertowi?
-No możesz,ale niehc nikomu nie mówi.
-On jutro ma jekieś sprawy do załatwienia  za miastem,więc i tak będę się nudzic.-Własnie zszedł Robert.
-O czym tak rozmaiwacie?
-Później Ci powiem-Powiedziałam Robertowi.
-To ja juz idę,Pa i do jutra.Dzieki za kolacje-pożegnał się i wyszedł.
-Do jutra?
-Tak,umuwiliśmy się.
-A o co chodzi?
-On się Robert pogubił w żysiu.Był na jakiejś imprezie i nie wi czy się przespał z jakąś laską,a zakochał się w Sarze..
-O kurdee,dobrze że sie z nim spotkach i pogadasz jakoś.Cieszę się,że mam taką narzeczoną,ja Ty.
-I takiego narzeczonego co Ty,chodźmy spac.
-Ej,obiecałaś!
-No dobra,chodź na górę...-I weszliśmy do naszej sypialni,niech już mu będzie...Nasze ubrania jak zwykle latały po pokoju,a ja czułam się jak jakaś księżniczka.Rano po upojnej nocy wstałam,a mojego rannego ptaszka nie było już w łóżku.Zarzuciłam bluzkę Roberta i zeszłam na dół.No tak,mogłam się tego spodziewac zrobił śniadanie.
-Hej piękna!
-Hej kochanie,dzięki za śniadanko.Jem i się ogarniam i jadę do Marco.
-Kotek,ja jade dzisiaj załatwiac te sprawy,związane ze studiami,bvb i tekimi duperelami.Zus i te sprawy.
-Okej na kolacje będziesz?To coś przygotuje.
-Będę.Podwiozę Cię do Marco.-Zjedliśmy śniadanie i poszłam się ubrac.Ale dzisiaj brzydko,zimno i pada.Zeszłam na dół a Robert już na mnie czekał.No cóż,zeszło mi trochę na górze...
-Wow,pięknie wyglądasz!I cóż za napis na czapeczce..Kochanieee...Nie znałem Cię takiej.
-Widzisz...Dobra chodź jedziemy.-Do Marco daleko nie mamy,po 10 minutach byliśmy już pod jego domem.Pożegnałam się z Robertem i wysiadłam z auta.Zapukałam i czekałam aż ktoś otworzy.Ktoś...Oczywiście,że otworzył Marco.|Jak on w tym słodko wyglądał!
-Hej piękna.-pocałował mnie w policzek.
-No hej.Cóż za bluzka.
-Haha taka domowa.Wchodź.Może obejżymy jakiś film?
-Świetnie.Jaki?
-Horror?
-No niech będzie.
-To siadaj na kanapie ja pójdę po jakieś przekąski.
-Dobra czekam.-Jak tu pięknie,tak nowocześnie.I czysto,jak na mężczyzne mieszkającego samemu.Włączyłam TV i Marco przyszedł,usiadł obok mnie.
-Boisz się?-Zapytał po kilkunastu minutach oglądania.
-Niee.
-Bo jakaś smutna jesteś.
-Bo mnie plecy jakoś bolą.
-Hoho pewnie po wczorajszej nocy?Ostro musiało byc!
-Reus!!
-Dobra dobra,kładź sie na brzuchu!
-Co?!
-No kładź się,zrobie Ci masaż.-Położyłam się jak kazał a on usiadł na moich pośladkach i zaczął masaż.Wyglądało to dwuznacznie,ale cóż.Byliśmy sami.
-Oooo,jak dobrze...
-Lepiej?
-Tak,dzięki.Teraz ja Tobie zrobie.
-Dobraaa,to zmiana-teraz ja siedziałam na nim.
-Marco,zdejmij bluzkę,będzie łatwiej.
-Coś sugerujesz?
-Niee!Głupku!
-Wiem,okej!-Zdjął bluzkę,a mnie troszkę zatkało.Myśłałam,że tylko Robert ma taki tors.
-Wow,jaka klata!
-Hahaha treningi.-Skończyłam masaż,zjedliśmy jakis obiad i oglądalkiśmy dalej jakis film.Ja się trochę położyłam na Marco,bo zmęczona jakaś byłam.
*Marco pocałował mnie w czoło.Spojrzałam się na niego nie wiedząc co on robi.W jeko oczach zobaczyłam smutek,ten cholerny smutek.Nie pytałam co robi.Chciałam go pocieszyc.Nie lubie jak jest smutny.Oddałam pocałunek w usta.Pocałowałam go delikatnie,a on całował mnie zachłannie.Błądził rękoma pod moją bluzką,zdjął ją i wszystko co mu przszkadało w dalszych działaniach,poszliśmy do sypialni i dokończyliśmy to co zaczęliśmy tutaj.*
========================================================================
Hej!Jest 17.Co o nim myślicie?Mnie się nie podoba.Jak myślicie?To sen Eweliny czy tak sie wydarzyło naprawdę?Czekam na komentarze.Ale jestem mega szczęsliwa!Barussia wygrała 6 do 1.Rozkręcili się.A Lewy i hat-trick!Kocham ich!! <3 Następny powinien byc za tydzień.Paa <3